Archiwum Polityki

Projekt pod wąs

Wyraźnie widać, że sytuacja zwycięskiego projektu budynku Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie bardzo się skomplikowała. W efekcie, zdaniem niektórych, jest ona dziś co najmniej tak samo skomplikowana jak sytuacja samej sztuki współczesnej. Nie da się ukryć – sztuka ta jest już tak nowoczesna, że się jej za chińskiego Boga nie da zrozumieć, a jeśli nawet da, to zawsze płytko i niewłaściwie. Dlatego publiczność zamiast oglądać instalacje znanych współczesnych twórców, woli oglądać telewizyjne seriale, w których nie ma wiele do rozumienia, a jeśli nawet jest, to widzowi na pewno nie grozi, że zrozumie to zbyt płytko.

Nic dziwnego, że dla sztuki współczesnej trudno wybudować muzeum w odpowiednim kształcie, chociaż próbować trzeba. W stołecznym konkursie na projekt gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej zwyciężyła praca architekta szwajcarskiego, ale okazała się tak nowoczesna, że dyrektor placówki oraz szefowa rady programowej natychmiast podali się do dymisji i wezwali do niezwłocznego odrzucenia zwycięskiego projektu. Sama rada od wielu dni usiłuje namówić autora pracy do rezygnacji z dalszych prac nad nią. Tłumaczy mu się, że jego projekt jest najlepszy i dlatego wygrał, ale jest tak okropnie nowoczesny, że strach go realizować. Zdziwiony projektant nie przyjmuje tej argumentacji i udaje, że nie rozumie po szwajcarsku.

Pojawiają się głosy, że pudełkowata bryła Szwajcara to bryła dająca „nieograniczone możliwości”, dlatego ostatecznie można by ją postawić i umieścić w niej zakład karny o zaostrzonym rygorze albo wyrzutnie rakiet wchodzących w skład tarczy obronnej. Tak czy inaczej, w środowisku słychać ostrzeżenia, że jeśli konfliktu wokół projektu nie rozwiążą sami artyści, o ostatecznym kształcie gmachu zadecydują koalicyjne negocjacje z udziałem znawców sztuki nowoczesnej reprezentujących poszczególne partie.

Polityka 11.2007 (2596) z dnia 17.03.2007; Fusy plusy i minusy; s. 98
Reklama