Popieram rządowe propozycje mające na celu ulżenie doli matek i zwiększenie przyrostu naturalnego. Wydłużenie urlopów macierzyńskich, zmniejszenie podatków, przedszkola do godz. 18 – jestem za. Kto przeciw? Nie widzę. Nareszcie coś dla ludzi, a nie przeciw komuś. Przy okazji pomyślałem, że gdy te dzieci dorosną i zaczną marzyć, kim zostaną, jak będą duże, to nie wiadomo, co im doradzić. Za moich czasów chłopiec chciał zostać strażakiem, sportowcem, Kościuszką albo wręcz Napoleonem (mimo indoktrynacji nikt nie chciał być Stalinem), podczas kiedy rodzice doradzali medycynę bądź prawo. Dziś moim wnukom nie radzę zostać:
Lekarzem
– zawód kiedyś ciężki, ale bezpieczny, dziś wręcz odwrotnie – przyjemny, ale niebezpieczny. Przyjemny, bo widać po pani profesor G., pokazanej oczywiście w mediach, że lekarze nieźle się bawią na dyżurach, kiedy umierają nudów, zaś pacjenci pchają się z gotówką. Lekarze są zdemoralizowani, skorumpowani, niebezpieczni, to zabójcy w białych fartuchach i o czarnych charakterach, w dodatku nie mają szczęścia do władzy, co już dawno wykazała tzw. sprawa lekarzy na Kremlu. Znacznie od lekarzy szlachetniejsi są politycy i dziennikarze, którzy mówią o nich per „morderca w klinice rządowej”. Najlepiej na medycynie znają się prokuratorzy i redaktorzy. Do prof. Ziobro zapisy przyjmowane są dopiero na 2009 r. Specjaliści z jego zespołu dokonali licznych transplantacji organów ścigania z prokuratury do MSW i do policji. Czy te organizmy odrzucą przeszczep i jaka będzie śmiertelność – dowiemy się po wyborach. Dziennikarz potrafi nawet zakwestionować metodę leczenia, np. w dziedzinie hematologii, i własną diagnozę opublikować w dzienniku.