4 tys. kin w całej Hiszpanii solidarnie zamknęło swoje podwoje na znak protestu przeciwko przygotowanemu przez resort kultury projektowi ustawy. Nakazuje ona, aby podczas przynajmniej 25 proc. seansów wyświetlane były filmy hiszpańskie albo w najgorszym razie inne europejskie. Intencje, wiadomo, były szczytne, chodziło o to, aby przyjść z odsieczą rodzimemu przemysłowi filmowemu i o ograniczenie amerykanizacji kultury. A wyszło jak zwykle, kiedy kulturze narzuca się administracyjne nakazy i zakazy. „Publiczność takich reguł nie zaakceptuje” – skomentował sucho Rafael Alvero, szef Federacji Hiszpańskich Kin.
Polityka
26.2007
(2610) z dnia 30.06.2007;
Fusy plusy i minusy;
s. 19