Pomysł, aby mimo cenzuralnych obostrzeń opowiedzieć co nieco o biedzie i prawdziwych warunkach życia na Kubie, zasługuje na słowa uznania. Gorzej z fabułą, którą w „Viva Cuba” napędza bajkowy lub, jak kto woli, archetypowy konflikt nienawidzących się rodzin oraz rodzące się uczucie między dziećmi obu zwaśnionych stron. Szekspirowski wątek zaczerpnięty z „Romea i Julii” w filmie Juana Carlosa Cremata Malbertiego wypada dość naiwnie, bo reżyser obniżył wiek bohaterów do niespełna dziesięciu lat i z tej perspektywy stara się opisywać egzotyczną rzeczywistość komunistycznej Kuby.
Polityka
26.2007
(2610) z dnia 30.06.2007;
Kultura;
s. 60