Po 13 dniach wyświetlania „Katyń” w reżyserii Andrzeja Wajdy zgromadził już ponad milion widzów. Promocji filmu sprzyjają z całą pewnością ostatnie kontrowersje wokół przesuwanej uroczystości pośmiertnego awansu zamordowanych oficerów (w tej sprawie skutecznie protestował sam Wajda), a także – tradycyjnie – szkolne wycieczki. Wkrótce frekwencja na „Katyniu” zwiększy się jeszcze bardziej dzięki 130 tys. żołnierzy, których do kina pragnie oddelegować Aleksander Szczygło, minister obrony narodowej. Jak argumentuje minister, „Katyń” to dobra lekcja patriotyzmu i lepiej, żeby żołnierze obejrzeli polską produkcję niż „Rambo 5”. Ciężko zaprzeczyć, jednak nie wszystkim odpowiada finansowy aspekt przedsięwzięcia. Przy optymistycznym założeniu, że jeden bilet będzie kosztował 10 zł, cała operacja pochłonie minimum 1 mln 300 tys. zł z budżetu ministerstwa (w tym roku wynosi on ok. 20 mld zł). Jarosław Rybak, rzecznik MON, przyznaje, że skala zjawiska jest niecodzienna, ale nie nadweręży finansów resortu: – Zawsze organizowaliśmy wyjścia do kina albo zapewnialiśmy żołnierzom inne rozrywki (bilard, PlayStation). Co roku mamy na ten cel zagwarantowane osobne środki w budżecie. Ponadto duża część jednostek dysponuje własnymi salami kinowymi, co znacznie obniży końcowe koszty. Rzecznik powołuje się na decyzję podsekretarza stanu z 18 lipca 2001 r. o uwzględnieniu w budżecie MON 150 zł rocznie dla każdego żołnierza na „działalność oświatowo-wychowawczą”. Problem w tym, że do tej pory nikt z MON nie kontaktował się z dystrybutorem „Katynia”, firmą ITI Cinema, w celu ustalenia warunków współpracy. A tylko ona może dostarczyć kopie obrazu do sal kinowych w jednostkach wojskowych. – Ten pomysł to pobożne życzenie MON.