Archiwum Polityki

Narośl

Jaka jest stawka wyborów? Spór pomiędzy Trzecią a Czwartą RP jest pozorny, to dwie strony tego samego medalu, obie żyć bez siebie nie mogą. Prawdziwe fronty są gdzie indziej, a najważniejsze pytanie brzmi: czy inteligencja zaangażuje się wreszcie w sprawy kraju i wyrwie społeczeństwo z letargu populizmu.

Prawda jest taka, że we współczesnej demokracji liberalnej od wyborów zależy coraz mniej, a właściwie już prawie nic. Filozofowie i socjologowie, których nie zmusza się do komentowania bieżących wydarzeń, są coraz bardziej zgodni: w zglobalizowanym świecie polityka jest tą sferą życia społecznego, która ma jedynie kanalizować emocje, powstające w wyniku rosnącego rozwarstwienia społecznego. Kanalizować w taki sposób, aby coraz silniejszym nie przeszkadzali coraz słabsi. Tych ostatnich zamiast dawnej socjaldemokracji bronią więc dziś prawicowi populiści, zaś wypełniający resztę życia publicznego spór lewicy z prawicą koncentruje się na zastępczych kwestiach, co ukrywa jedynie zamazującą się różnicę między nimi.

Równocześnie cała sieć instytucji, które miały służyć równoważeniu sił albo wyrównywaniu szans między grupami społecznymi, jest dziś powszechnie na świecie demontowana lub oddawana pod kontrolę wolnego rynku (związki zawodowe, edukacja publiczna, służba zdrowia, ubezpieczenia społeczne, media publiczne itd.). Tak samo dzieje się z wyborami, coraz bardziej uzależnionymi od cynicznej socjotechniki i masowych mediów, nastawionych na zysk, a więc propagujących dalszą liberalizację ekonomiczną i odpolitycznienie gospodarki. Udział w wyborach biorą albo otwarci sojusznicy tych procesów, albo ukryci sojusznicy – populiści. Populiści są bowiem jedynie wentylem bezpieczeństwa rozładowującym emocje biednych. Rekrutują się z polityków pasożytujących na rzeczywistym gniewie społecznym, służąc tym samym reprodukcji systemu politycznego oddanego w posiadanie bogatszych. Tak rodzi się – jak mówią socjologowie – świat postpolityczny, a zatem i postdemokratyczny.

Procesy te są tak wszechogarniające i powszechne, że właściwie niedostrzegalne w perspektywie życia codziennego.

Polityka 41.2007 (2624) z dnia 13.10.2007; Kraj; s. 16
Reklama