Dotarliśmy do dokumentów (noszą sygnaturę „Tajne/spec. znaczenia”), z których wynika, że sprawa tzw. przecieku była z góry zaplanowaną prowokacją służb specjalnych IV RP. Akcję wymyślono nie po to, aby zamknąć Leppera, pozbyć się go i przejąć jego posłów oraz elektorat. Celem był i jest biznesmen Ryszard Krauze, przez osobę którego planowane jest przejęcie i wykorzystanie potencjału jego firm, głównie informatycznych (Prokom Software, Asseco Poland).
Okazuje się także, że jednym ze współautorów prowokacji jest sam Janusz Kaczmarek. Jego zadaniem było wtajemniczenie Krauzego w plany akcji CBA. Miał także – i wykonał to – wprowadzić chaos informacyjny, tworzyć w mediach znaki zapytania i rozsiewać wątpliwości. Przed sejmową komisją ds. służb specjalnych stworzyć czarny obraz władzy posługującej się metodami podsłuchów, bezpodstawnych oskarżeń i nacisków. Trafnie zakładano, że szum informacyjny pogłębi Lepper, opozycja, media.
Wszystko to Kaczmarek miał odwołać w liście otwartym, który – planowano – dotrze do mediów po jego wyjeździe z Polski w nieznanym kierunku (tylko dlatego prokuratura po zatrzymaniu nie wystąpiła do sądu z wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie). Na tajne konto Kaczmarka na Kajmanach w przeddzień jego wyjazdu ma wpłynąć 7,8 mln dol. (10 mln przed odliczeniem 22 proc. VAT), co powinno jemu i jego rodzinie zapewnić dostatnie życie w jednej z republik bananowych. Miliony te zaksięgowane będą tak, aby można było obciążyć ich przekazaniem Krauzego (łapówka). Szczegóły umowy Kaczmarek–służby – mówiące m.in., że działania K. były zgodne z polską racją stanu – zawiera kontrakt spisany sympatycznym atramentem.