Archiwum Polityki

Wiatr od Helu

Ta dwudniowa wizyta była pomyślana raczej jako sesja terapeutyczna dla kulejących od dłuższego czasu stosunków polsko-niemieckich. Pani kanclerz przyjechała do braci Kaczyńskich z zamiarem stworzenia nareszcie atmosfery prywatnego zaufania, opartego na osobistym, nieformalnym kontakcie. W sytuacjach kryzysowych pozwala ona polegać na partnerze – nawet jeśli jest on odmiennego zdania, ponieważ rozumie i akceptuje logikę kompromisu i tej wielkiej wspólnoty interesów, która łączy wszystkich członków UE. Lista rozbieżności między Polską i Niemcami jest długa. Niektóre są sztucznie rozdmuchiwane, jak choćby domaganie się formalnego utworzenia polskiej mniejszości etnicznej w Niemczech (notabene rząd polski nie żąda praw mniejszości dla setek tysięcy Polaków mieszkających dziś w Wielkiej Brytanii). Inne – jak bałtycki gazociąg – wymagają takiej strategii, która przybliżałaby UE do wspólnej polityki energetycznej. Bo to ona powinna odegrać w XXI w. tę rolę integracyjną, jaką pół wieku temu w Europie Zachodniej odegrała Wspólnota Węgla i Stali.

Prawda jest niestety taka, że jak dotąd rząd Kaczyńskich w żadnej ze spraw nie był w stanie zaproponować wariantów kompromisowych, tak jakby impas w polityce miał być stanem naturalnym i permanentnym. Niezależnie od tego, czy to tylko pokerowa zagrywka, czy przejaw pewnej mentalności politycznej, skutek jest taki, że – słusznie, niesłusznie – bracia uchodzą w Niemczech za polityków antyniemieckich, antyrosyjskich i antyeuropejskich zarazem.

Z punktu widzenia braci Kaczyńskich poparcie forsowanej przez Angelę Merkel Deklaracji Berlińskiej jest już przełomem, wielkim krokiem naprzód. Tymczasem z punktu widzenia pani kanclerz to tylko mały kroczek w kierunku rewitalizacji europejskiego traktatu konstytucyjnego w jego najważniejszych punktach.

Polityka 12.2007 (2597) z dnia 24.03.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 19
Reklama