Archiwum Polityki

Smak korzeni

Knyszyn na Podlasiu nie miał szczęścia do historii, ale ma do historyków, a choćby i amatorów. Małe miasta, żeby się stały małą ojczyzną ukorzenioną, muszą mieć takich ludzi.

Cóż to Knyszyn? Miasteczko, siedziba zaledwie gminy. Ładny kościół, domy jak domy. Na rynku przed szarówką prawie nie uświadczysz człowieka. Siedzą w pieleszach. Telewizory – serca domów – otwarte. Jak wszędzie.

Jest pod Knyszynem góra. Gdy w kościele dzwonią na Anioł Pański, z wnętrza góry też dobiega dzwonienie, co zapisał w zbiorze „Legend i powieści z Knyszyna i okolic” Tomasz Krawczuk, technik mechanizacji rolnictwa i historyk-etnograf amator, obecnie na emeryturze. Według legend, stał na tej górze dwór króla Zygmunta Augusta, który po jego śmierci zapadł się pod ziemię za sprawą biesów, w mocnym układzie będących z mistrzem czarnej magii Janem Twardowskim, który też bywał w Knyszynie. Dzięki dociekaniom historyków okazało się co prawda, iż dwór króla stał w miejscu pospolitym, przy obecnej ul. Białostockiej, ale dzwony dzwonią.

Karpie i krew

Zakochani mogą obecnie zobaczyć w Knyszynie ducha Barbary Radziwiłłówny na Stawie Czechowskim, bo ona po nim pływała łódką podobną do gondoli. Jezioro wykopali na polecenie Zygmunta sprowadzeni Czesi – dowodzą historycy, choć ogół powiada, że to biesy Jana Twardowskiego wykopały w jedną noc staw, w którym teraz hoduje się królewskie karpie knyszyńskie.

Król kochał konie, kobiety, klejnoty, arrasy i wiózł to wszystko na dziesiątkach wozów, zjeżdżając do Knyszyna, gdzie przebywał w ciągu swego 52-letniego życia prawie 500 dni, przyjmował poselstwa i podpisywał dokumenty państwowe. Czuł się bezpieczny, bo obok w Tykocinie wzniósł monstrualny zamek warowny, który potem podczas potopu wysadzili w powietrze Szwedzi i który teraz jakimś cudem odbudowuje przedsiębiorca budowlany z Białegostoku.

Kiedy Zygmunt August umierał, wycieńczony gruźlicą i francuską chorobą, drakońsko wtedy leczoną, dworzanie rzucili się rabować drogocenne rzeczy.

Polityka 12.2007 (2597) z dnia 24.03.2007; Ludzie; s. 89
Reklama