Ten kozioł wabi się Zottel i w grze komputerowej ma zjadać szwajcarskie paszporty, rzucane niefrasobliwie kolorowym cudzoziemcom. Za każdy zjedzony, czytaj ocalony, paszport zdobywa się punkt, a dodatkowe – za przewrócenie sędziego trybunału, który współuczestniczy w procederze rozdawania paszportów byle komu. Grę firmuje narodowo-populistyczna Szwajcarska Partia Ludowa, która za sprawą dzielnego Zotella i równie energicznego demagoga Christopha Blochera zdobyła w niedzielnych wyborach 28,8 proc. głosów. Czym umocniła pozycję najważniejszej siły politycznej kraju. To już drugie wybory wygrane przez 67-letniego Blochera. Poprzednie zawiodły go do siedmioosobowej Rady Federalnej, szwajcarskiego rządu tworzonego przez przedstawicieli największych partii. Odtąd był u władzy, ale i w opozycji, wspierał państwo i zwalczał jego omnipotencję, zbijając kapitał na szwajcarskim strachu przed unijną Europą i imigrantami. W grudniu obie izby parlamentu zagłosują nad nowym składem Rady Federalnej. Jeśli wybiorą Blochera, co logiczne, za dwa lata w ramach rotacji zostanie prezydentem. Ojczyźnie Wilhelma Tella trochę byłoby wstyd, z kolei próba odizolowania Blochera może rozsadzić unikatowy szwajcarski system polityczny. Kto zdoła okiełznać Zottela?
Polityka
43.2007
(2626) z dnia 27.10.2007;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 8
Reklama