Archiwum Polityki

Ręce precz od prymasa

Podległe aktualnej władzy służby chciałyby kontrolować wszystkich, ale trochę się zagalopowały, gdy niedawno na lotnisku w Szczecinie poddały „rutynowej kontroli manualnej” samego prymasa Józefa Glempa. Upokarzająca czynność trwała zaledwie kilka sekund, ale i tak poczyniła poważne szkody w stosunkach państwo-Kościół. Prymas poczuł się wyraźnie dotknięty (jakimś metalowym przedmiotem), niektórzy mówią nawet o próbie inwigilacji. Media donoszą o „głębokim kryzysie wokół prymasa” i ubolewają, że niektórym ludziom w mundurach władza uderza do głów (i rąk), w wyniku czego dla własnej, czysto zawodowej, satysfakcji są oni w stanie posunąć się bardzo daleko (a w tym wypadku bardzo blisko). Nie ma wątpliwości, że uzbrojona w metalowy przedmiot ręka funkcjonariusza znalazła się za blisko osoby prymasa Glempa, co trzeba uznać za atak na konstytucyjną zasadę rozdziału Kościoła od państwa. Atak szczególnie ostry, bo manualny, w dodatku dokonany w biały dzień i przy ludziach.

Dziś wiemy już, że ręka ta nie była inspirowana przez władze lotniska, co nie zmienia faktu, że władze te wykazały się brakiem czujności i zaniedbaniami w pracy formacyjnej z personelem.

Wiadomo, że naszym portom lotniczym grozi wiele niebezpieczeństw i czujność jest niezbędna, dlatego na ręce trzeba patrzeć wszystkim, także swoim. Sprawca tłumaczył co prawda, że działał zgodnie z obowiązującym prawem, ale to tłumaczenie naiwne. Kierownictwo portu słusznie wytknęło mu „bezkrytyczne podejście do prawa”, gdyż przepisy należy egzekwować twardo i bezwarunkowo, ale przecież nie wszystkie, nie za wszelką cenę i nie w stosunku do każdego. W podejściu do prawa potrzebny jest zdrowy krytycyzm, a nie owczy pęd.

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Fusy plusy i minusy; s. 110
Reklama