Archiwum Polityki

Chusta na byka

Pani Hayrünissy Gül, żony prezydenta Turcji, nie zaproszono na trybunę defilady w Dniu Armii Tureckiej. Pani Gül zakrywa głowę chustą, a noszenie stroju wyrażającego przynależność religijną podczas oficjalnych uroczystości państwowych jest w Turcji ustawowo zabronione.

Dwa dni wcześniej szef sztabu głównego generał Yaar Büyükanit demonstracyjnie zbojkotował uroczystość zaprzysiężenia prezydenta Abdullaha Güla, praktykującego muzułmanina i lidera islamskiej partii Sprawiedliwość i Rozwój (AKP). Armia nie jest zadowolona z wyniku wyborów, ale, jak na razie, stoi z bronią u nogi. Przeszłość poucza, że w razie potrzeby nie zawaha się jej użyć (patrz ramka).

Abdullaha Güla wybrał parlament dopiero w trzeciej turze zwykłą większością głosów. Jego partia, zakorzeniona w zdelegalizowanych w przeszłości ugrupowaniach islamskich, odżegnuje się wprawdzie od wszelkich form fundamentalizmu i zapowiada dalszy ciąg negocjacji z Unią Europejską, ale teoria spisku przeciw świeckiemu charakterowi państwa wciąż jeszcze nie schodzi z wokandy. Zwłaszcza że Gül był kandydatem popieranym przez premiera Recepa Erdogana, reprezentującego niemal identyczne poglądy polityczne.

Turcja od lat puka do wrót Unii, a 71 mln Turków marzy o chwili, gdy będą mogli swobodnie się przemieszczać

od Bosforu po wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Jeszcze do niedawna politolodzy i specjaliści ds. integracji twierdzili, że na wejście do Unii Turkom przyjdzie czekać co najmniej dziesięć lat. Uważali, że tyle mniej więcej potrwa wprowadzenie wymaganych reform wewnętrznych. Jednak po zaprzysiężeniu Güla na prezydenta okres ten może się przedłużyć o następne dziesięciolecie. Na drodze Turcji z Azji Mniejszej i z Bliskiego Wschodu do serca Europy znalazły się kolejne miny.

Rząd w Ankarze przy każdej niemal okazji kładzie na stół swoje atuty: oprócz sporu z Grekami na Cyprze i z Kurdami na granicy irackiej Turcja udowodniła, iż potrafi znaleźć wspólny język z wyznawcami wszystkich religii i przedstawicielami wszystkich kultur.

Polityka 38.2007 (2621) z dnia 22.09.2007; Świat; s. 60
Reklama