Na razie opinia publiczna zdaje się nie słuchać ani opozycji, ani komentatorów. Donald Tusk może wręcz doznać zawrotu głowy od sukcesów. Od kilkunastu lat nie było premiera ani rządu, który cieszyłby się na starcie takim zaufaniem. Z sondażu na sondaż jest coraz lepiej. Dobrze ma się Platforma Obywatelska ciągle notująca poparcie na granicy 50 proc., wicepremier Waldemar Pawlak staje się drugim pod względem zaufania politykiem w kraju, nawet Sejm, po raz pierwszy od lat, zyskuje w oczach opinii publicznej. Kłopoty zaczęły się za to po drugiej stronie.
Prawo i Sprawiedliwość przeżywa problemy zwykle towarzyszące przegranej. Rozpadu wprawdzie nie ma, ale wyciek z szeregów, choć wąskim strumyczkiem, jednak trwa, sondażowa pozycja nie upaja i mało kto wierzy w następny sukces wyborczy PiS. Prezydent – i tak niecieszący się najwyższym zaufaniem – ciągle traci, a Jarosław Kaczyński, gdy zabrakło Leppera i Giertycha, stał się politykiem obdarzanym najmniejszym zaufaniem. Dobrego nastroju premiera Tuska nie mogą więc zepsuć nawet pierwsze podszczypywania, że cudu jeszcze nie ma, a marketingu politycznego już jest za dużo, czy zarzuty opozycji wobec członków jego gabinetu. Nie psują dobrej opinii o rządzie nawet niezręczności i widoczne błędy niektórych ministrów, które w tym pierwszym, miodowym miesiącu jeszcze się wybacza.
Zawrót głowy od sukcesów potęgować może pierwsza tura zagranicznych wyjazdów, podczas których – co przyznają nawet niechętni Tuskowi komentatorzy – premier przyjmowany jest prawie z ostentacyjną radością. Dodatkowym prezentem, jaki los, a dokładniej rzecz biorąc przyspieszony kalendarz polityczny, dał premierowi, było podpisanie traktatu reformującego Unię Europejską.
Premier Tusk w pierwszym miesiącu swego urzędowania twardo stąpał po ziemi, czasem nawet wyglądającej na już ubitą do pojedynku.