Karol Jałochowski: – W obliczu tak onieśmielającego rozmówcy dziennikarzom zdarza się doświadczyć gwałtownego, znanego ze szkolnych koszmarów uczucia, że nie odrobiło się lekcji, a dzwonek tuż tuż. Próżnia doskonała. Nasuwa się wówczas pytanie o to, czy coś piszczy w pustce?
Frank Wilczek: – Ano właśnie! Pusta przestrzeń wcale nie jest pusta. Wiele się w niej dzieje. Badania nad nią to wielki rozdział nauki XX w.
Po pierwsze, próżnię wypełniają fluktuacje kwantowe [chwilowe, lecz zachodzące nieustannie zmiany ilości energii w pewnym punkcie przestrzeni; być może cały Wszechświat powstał z niczego właśnie jako fluktuacja kwantowa – przyp. red.]. Cząstki nieustannie rodzą się, by po chwili umrzeć. Nazywamy je cząstkami wirtualnymi. Są ich roje. Pojawiają się w naszych równaniach, a że wpływają na zachowanie obiektów, które potrafimy dostrzec, więc nie mamy wątpliwości co do ich istnienia. W fizyce używamy ich na co dzień. Gdybyśmy je odtrącili, otrzymywalibyśmy błędne rozwiązania.
W próżni dzieją się też inne rzeczy, nie aż tak efemeryczne. Pojawiają się np. cząstki, które nie zmieniają się aż tak szybko i nie umykają, kiedy próbujemy je dojrzeć. Może zabrzmi to dziwnie, ale solidny kawał współczesnej fizyki zajmuje się tym, co wydaje się pustą przestrzenią, a tak naprawdę jest wypełnione małymi tworami zbudowanymi z kwarków i antykwarków [kwarki i antykwarki to rodzaj fundamentalnych cząstek elementarnych], które zwiemy kondensatami. To rodzaj tworzywa, który wypełnia całą przestrzeń i zmienia własności dostrzegalnych cząstek.
Zatem to nasze nic to dla fizyków coś?
A i owszem! A kiedy się to coś pobudzi, pojawią się cząstki, które rejestrujemy w laboratoriach. Poza tym, chcąc sprawić, by nasze nowe, bardziej zaawansowane teorie oddziaływań słabych [jednego z czterech podstawowych oddziaływań fizycznych] działały jak należy, musieliśmy postawić postulat, że to, co nasze oczy widzą jako pustą przestrzeń, jest w istocie rodzajem egzotycznego nadprzewodnika.