2007 lat temu (albo 1999, gdyż Dionizy Mniejszy, ustalając datę, pomylił się najprzypuszczalniej o osiem lat), jak podaje Pismo, Żydówka Maria przy niejasnym udziale Żyda Józefa, co nie ma zresztą znaczenia, gdyż judaizm uznaje pochodzenie w linii żeńskiej, urodziła Jezusa. Żyd Jezus, za wyjątkiem niemowlęcego pobytu w Egipcie, nigdy nie opuścił swojej ojczyzny. Żył jej kulturą i tradycją. Tutaj też stworzył sektę, której członkowie widzieli w nim Mesjasza. Po jego śmierci jedenastu z dwunastu jego najbliższych żydowskich współpracowników oddało się wiernie popularyzowaniu nauk mistrza. Pod wpływem Żyda również, ale także obywatela rzymskiego Szawła (później zwanego Pawłem), starali się dotrzeć już nie tylko do swoich współplemieńców, ale wszystkich, którzy chcieli ich słuchać, bez względu na narodowość. Prawowierni Żydzi patrzyli na działania sekty z identyczną niechęcią, z jaką patrzy dzisiaj Kościół na świadków Jehowy, zielonoświątkowców czy mormonów. Starali się więc jej szkodzić, jak mogli. Przeliczyli się jednak. Sekta rozwijała się dynamicznie, wkrótce też stała się wielką religią dysponującą sprawnym, hierarchicznym aparatem władzy i zatriumfowała w niemal całej Europie, jak również w afrykańskich i azjatyckich prowincjach rzymskich. Teraz nadszedł czas rewanżu. Nie dlatego, żeby rzymscy katolicy (tak się teraz nazywali) zapamiętali Żydom ich pogardę i złość, kiedy byli jeszcze niewiele znaczącą herezją. Z tej przyczyny, że sama obecność prawowiernych Żydów była niemym przypomnieniem, że są ich starszymi braćmi w monoteizmie i połowa świętych ksiąg nowej religii została od nich przejęta, a więc jedynie słuszna wiara skażona jest na każdym kroku grzechem pierworodnym judaizmu.