Archiwum Polityki

Oko, wersja oryginalna – Oko, remake

Oko, wersja oryginalna ●●●●○○
Oko, remake ●●●○○○

Rzadko się zdarza, by na ekrany kin trafiały jednocześnie dwie wersje tej samej historii: oryginał i remake. „Oko” – azjatycki horror o młodej dziewczynie, która po 18 latach odzyskuje wzrok – powstało sześć lat temu. Akcja pozornie banalna, o powikłaniach po przeszczepie rogówek, dotykała w istocie drażliwego tematu. Nie tyle strachu przed tego typu operacjami, co irracjonalnego lęku przed działaniami tajemnych sił, które rzekomo nabywamy wraz z pojawieniem się w organizmie obcego ciała. Bohaterce filmu wydaje się początkowo, że wszystko jest z nią w porządku, a nieostre kontury, zawroty głowy oraz zwidy ustąpią po odpowiedniej porcji leków i ćwiczeń. I rzeczywiście, zdolność widzenia szybko się poprawia, ale duchy nie znikają. Okazuje się, że w wyniku udanego zabiegu otrzymała nie tylko nowe oczy, lecz również specjalne umiejętności swego dawcy – samobójczyni obdarzonej darem jasnowidzenia. Dar staje się jej przekleństwem, bo zaczyna przepowiadać śmierć tym, którym ona grozi.

„Oko” zgarnęło zasłużenie najważniejsze nagrody w swojej kategorii, nic dziwnego, że zainteresowali się nim Amerykanie, którzy zrobili wszystko, by udowodnić, że są zdolniejsi niż bliźniacy OxideDanny Pang, urodzeni w Hongkongu twórcy pierwowzoru. Wyszło jak zwykle. Jakość efektów specjalnych jest, oczywiście, lepsza w wersji hollywoodzkiej. Uroda głównej bohaterki także (gra ją śliczna Jessica Alba). Niestety, z ambicji artystycznych zostało niewiele. W amerykańskiej wersji „Oka” horror egzystencjalny zamienił się w krwawe kino grozy do straszenia małolatów.

Janusz Wróblewski

Polityka 13.2008 (2647) z dnia 29.03.2008; Kultura; s. 60
Reklama