Archiwum Polityki

O genetyce politycznej

Trwa ożywiona dyskusja na temat zmodyfikowanej genetycznie żywności (tzw. GMO). Opinie są ostro podzielone. Zwolennicy GMO są zachwyceni dorodnym wyglądem tej żywności, jej przystępną ceną oraz nadzwyczajnymi walorami estetycznymi. Ich zdaniem smaku, soczystości i jędrności zmodyfikowanych owoców i warzyw nie da się porównać absolutnie z niczym.

Nic dziwnego, że wiele grup konsumentów żywi w związku z GMO określone, daleko idące oczekiwania. Konsumenci Nalewki Babuni proponują np. wprowadzenie genetycznie zmodyfikowanych wiśni w miejsce wiśni tradycyjnych, z których robiony jest ten napój. Mają nadzieję, że polepszyłoby to smak nalewki, który obecnie wciąż nie zaspokaja ich wymagań.

Zdecydowanie za dużo jest w nim babuni, a za mało wiśni – oceniają.

Entuzjaści GMO liczą na to, że konsumpcja zdrowo wyglądającej, zmodyfikowanej żywności pozwoli na poważne oszczędności w domowych budżetach, a przy okazji być może stopniowo zmodyfikuje także wygląd jej konsumentów. Wielu z nich nie zniechęca nawet ryzyko związane z przyjmowaniem GMO.

Jestem rencistą II grupy i nie mam nic do stracenia – mówi uczestnik zorganizowanej przez nas sondy, który liczy na to, że dzięki GMO odrosną mu włosy. – Mogą być nawet genetycznie zmodyfikowane – deklaruje.

– Temu panu włosy mogą odrosnąć, ale na uszach i plecach – przestrzega grupa pań, przeciwniczek GMO. W ich opinii eksperymenty genetyczne dokonywane na jedzeniu to wykańczanie rodzimego chłopa oraz działanie prowadzące do wynaturzeń.

Osobiście nie wzięłabym czegoś takiego do ust – zapewnia jedna z pań, zdaniem której udowodnienie wpływu GMO na szerzenie się zachowań sprzecznych z naturą, takich jak homoseksualizm, liberalizm czy filosemityzm, to tylko kwestia czasu.

Polityka 13.2008 (2647) z dnia 29.03.2008; Fusy plusy i minusy; s. 111
Reklama