Archiwum Polityki

Jezus na przystanku

Jeszcze cztery dni przed rozpoczęciem wydawało się, że III Przystanku Woodstock w Żarach nie będzie w ogóle. Pozostałby tylko zorganizowany w tym samym czasie i miejscu przez kurię zielonogórsko-gorzowską Przystanek Jezus. Nie wiadomo, jak zareagowałoby ćwierć miliona młodych ludzi, którzy przyjechali do Żar. Na polu namiotowym mówiono, że na szczęście jeszcze w tym roku Woodstock nie musiał wysiąść na Przystanku Jezus.

Pod koniec czerwca policja wydała Woodstockowi pozytywną opinię, miesiąc później zastępca komendanta wojewódzkiego policji przysłał do Jerzego Owsiaka i burmistrza Żar pismo, że lepiej, gdyby imprezy jednak nie było. Policja przestraszyła się, że w Żarach będzie jak na prawdziwym Woodstocku w Stanach Zjednoczonych, zakończonym wielką rozróbą. W dodatku w kraju "występują próby wywołania masowych zakłóceń porządku publicznego", więc policja nie poradzi sobie z tłumem. Oprócz tego, przekonywał komendant, prawie nikt w Żarach imprezy nie chce.

Gdzie dzwonił wojewoda?

Burmistrz Żar Franciszek Wołowicz mówi, że to nieprawda. Przystanek opłaca się Żarom finansowo, a przede wszystkim promocyjnie. Gdyby mieszkańcy nie chcieli, nigdy nie ściągnąłby do Żar Owsiaka, po nieudanym Woodstocku w Szczecinie-Dąbiu.

- Przez kilka dni przeżywaliśmy horror. Na odwołanie imprezy naciskały najwyższe czynniki, oficjalne i nieoficjalne - mówi burmistrz Wołowicz. - Czułem się, jakby przeniesiono mnie w jakąś absolutnie surrealistyczną rzeczywistość. Co innego wiedziałem, a o czym innym próbowano mnie przekonywać.

Gdy w piątek 30 lipca wojewoda lubuski Jan Majchrowski zwołał zespół reagowania kryzysowego, na lotnisku w Żarach stały już pierwsze namioty, trzydzieści budek telefonicznych, bankomat, montowano krany z wodą, w drodze z Ukrainy były TIR-y ze sceną. Zespół nie ogłosił decyzji. W poniedziałek, na 4 dni przed rozpoczęciem Przystanku, wojewoda spotkał się z Jerzym Owsiakiem. Na biurku wojewody leżała decyzja odwołująca Przystanek, przed budynkiem Urzędu stało kilkunastu ludzi gotowych do natychmiastowej pikiety, na lotnisku koczowało już kilka tysięcy piknikowiczów, a drugie tyle siedziało w zmierzających do Żar pociągach. Po 148 minutach rozmowy, co skrupulatnie wyliczyli kibicujący pod drzwiami dziennikarze, w świat poszła wiadomość, że Woodstock jednak będzie.

Polityka 33.1999 (2206) z dnia 14.08.1999; Wydarzenia; s. 16
Reklama