Archiwum Polityki

Domy ze snów

Wiek dwudziesty stworzył wiele niezwykłych, kontrowersyjnych budynków. Dzieła te uważane bywają za wspaniałe lub ohydne, są podziwiane albo traktowane z pogardą. Najlepszym sędzią jest zazwyczaj czas i ludzkie społeczności, które zaakceptują lub odtrącą niechciane budowle. O doraźnych sporach powiedzieć tylko można, że w architekturze tak jak w życiu to, co jest baśnią dla jednych, może być koszmarem dla innych.

Pierwsze fantastyczne budowle zaofiarowali dwudziestemu stuleciu architekci secesji. Antonio Gaudi zdumiał Barcelonę dwiema kamienicami - przebudowaną Casa Batillo (1905-1907) i wzniesioną od podstaw Casa Mila (1905-1910), znanymi mieszkańcom miasta jako Dom z kości i Kamieniołom. Rzeźbiarskie traktowanie bryły budowli, płynne krzywizny ścian, falujące dachy, wygięte jak grzbiety fantastycznych jaszczurów i obsadzone potworkowatymi kominami, fascynowały kształtami i niezwykłością kolorów. Porównywano je do potoków zastygłej lawy, do skał i raf koralowych, do piaszczystych wydm i grot wypłukanych falami morza. Połyskiwały pomarańczową łuską fajansowych kafli, zielenią i purpurą ceramicznych mozaik, ciemniały lanym lub kutym żelazem balustrad i krat balkonowych.

Wulkaniczna erupcja architektury Gaudiego, budowle z elewacjami zdobionymi chropowatymi kamykami, odłamkami kolorowego szkła i potłuczonymi, ceramicznymi skorupami, były w ciągu całego stulecia zarówno przedmiotem kpin jak i podziwu, a od czasu do czasu pojawiali się artyści, w których można dojrzeć naśladowców lub kontynuatorów dzieła wielkiego Hiszpana.

W osiemdziesiąt lat po Gaudim neosecesjonista Friedensreich Hundertwasser przemienił wiedeńskie Zakłady Spalania Śmieci w zamek o nieregularnej bryle, z połyskującymi kopułami, fantazyjnymi ciągami metalowych rur i górującym nad okolicą ogromnym, złotym kominem. Ściany pokrył mozaiką ułożoną w biało-czarne szachownice, ozdobił kolorowymi owocami, okolił małe, nieregularne okienka kamyczkowymi wzorami i z najbardziej prozaicznej fabryki powstał bajkowy przybytek.

Hundertwasser, malarz z wykształcenia i zawodu, nazwał siebie "lekarzem architektury", pragnącym upiększać banalne i bezduszne budowle. Jego wielką ambicją było jednak tworzenie nowych zespołów urbanistycznych i domów "ze świata snów".

Polityka 33.1999 (2206) z dnia 14.08.1999; Społeczeństwo; s. 44
Reklama