Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Myśli na dzień pochmurny

Czasem latem robi się pochmurno i wtedy, wyjątkowo, można sobie pozwolić na temat, który jest troszeczkę poważniejszy. Uczestniczyłem niedawno w publicznym zgromadzeniu, na którym dyskutowano problemy globalnej etyki. Same okoliczności tego zgromadzenia są zabawne. Rzecz odbywała się w Wiedniu, w niedzielne przedpołudnie w sali modnego teatru wypełnionej po brzegi publicznością. Na scenie zgromadzono kilka osób, spośród których wymienię pisarkę, dyplomatę (i to kobietę-sekretarza stanu), działacza UNESCO i filmowca (tu piszę o sobie) i wreszcie osobę, dla której, jak przypuszczam, sala trzeszczała w szwach. Osobą tą był pan George Soros, słynny spekulant walutowy, twórca fundacji Batorego i jej niezliczonych replik w innych krajach. Pan Soros jest filantropem i z wielkim przekonaniem działa na rzecz społeczeństwa otwartego, zaczerpnąwszy tę myśl od Karla Poppera, którego wykładów kiedyś słuchał. Poza tym jest jeszcze multimilionerem i jemu właśnie (słusznie czy niesłusznie) przypisuje się krachy giełdowe w Rosji, a wcześniej w Korei i w Tajlandii. Do tego pan Soros jest myślicielem i autorem książkowych refleksji na temat wyczerpania się kapitalizmu.

Jako laik w dziedzinie ekonomii nie umiem ocenić wartości wywodów pana Sorosa. Mam wrażenie, że są one pełne oryginalnych myśli. Irytuje to fachowców z branży, którzy gotowi są przyznać, że Soros umie obracać kapitałem i przewidywać zdarzenia, które umykają ich uwadze, ale na akademickim polu to oni będą rozdawali cenzurki. I on takiej cenzurki nie dostanie. Pamiętając, jak bezmyślną i jałową bywa dzisiaj humanistyka, spontanicznie chciałbym sprzymierzyć się z Sorosem. Twierdzę więc przekornie, że wprawdzie nie umiem ocenić, czy jest on mistrzem w grze giełdowej, natomiast jako publicysta rzuca myśli często oryginalne, choćby nawet niczym nie uzasadnione.

Polityka 33.1999 (2206) z dnia 14.08.1999; Zanussi; s. 81
Reklama