Zmiana stylu uprawiania polityki odpowiada na wielkie społeczne oczekiwanie, że rządzenie poprzez wywoływanie konfliktów, by je następnie pacyfikować, powinno przejść do historii. A rządzący nie są od zmieniania ludzi i ich przekonań, ale warunków, w jakich obywatele żyją, działają, realizują swoje aspiracje. Wyjątkowe i rosnące już na starcie poparcie społeczne dla premiera i Platformy Obywatelskiej odczytywać można jako uznanie dla stylu i spokoju nowej ekipy.
Pierwszym novum jest sama koalicja, sposób jej powstania i dotychczasowe działanie. Koalicja, która próbuje przekonać Polaków, że podstawą jej istnienia i współpracy nie są tomy spisanych i aneksowanych umów, ale wzajemne zaufanie liderów i partii, z których każda ma inny rodowód, program, ale obie spotkały się ponad historycznymi podziałami. Mówimy: rząd Tuska, ale w rzeczywistości jest to również rząd Waldemara Pawlaka. Polska ma bardzo złe doświadczenia koalicyjne, żadna z dotychczas zawiązanych nie dotrwała do końca kadencji mimo drobiazgowych ustaleń, kto jakie stanowiska zajmie i ile ustaw z pakietu każdej z partii zostanie uchwalonych. Tym razem mamy jedynie dość prostą deklarację o współpracy i exposé premiera, które jest jej obszernym programowym dopełnieniem. W tym dopełnieniu każde z ugrupowań czegoś się wyrzekło. Platforma na przykład sztandarowego pomysłu, czyli podatku liniowego, PSL wcześniejszej niechęci do prywatyzacji.
Zaufanie, ów motyw przewodni całego exposé premiera Tuska, wynika w jakiejś mierze z doświadczeń i drogi życiowej liderów obu partii. Polityczny bieg zdarzeń w minionych latach nie głaskał ani Tuska, ani Pawlaka. Obaj są politykami po przejściach, obaj noszą bagaż porażek i przebyli proces politycznego dojrzewania, który doprowadził ich do miejsca, jakie zajmują obecnie.