Reżyser i autor adaptacji „Życia uczuciowego i towarzyskiego” Leopolda Tyrmanda w warszawskim Teatrze Nowym Praga Mateusz Bednarkiewicz zrezygnował z odwołań do konkretnych wydarzeń, czasu (lata 60.) i gwiazd peerelowskiej bohemy, na które swój środowiskowy paszkwil napisał autor. W efekcie tej operacji tekst stracił siłę lustra (trochę krzywego) odbijającego pewien smutny okres naszej wspólnej historii, na wierzch zaś wyszły wszystkie jego słabości, na czele z telenowelowymi powikłaniami uczuciowymi i długimi, bełkotliwymi, pseudoegzystencjalnymi tyradami wygłaszanymi przy wódce i papierosach przez snujących się bez celu i jęczących o braku perspektyw bohaterów. Na pierwszym planie mamy utalentowanego, zbuntowanego i w związku z tym tłamszonego przez władze młodego filmowca (pierwowzorem granej przez Łukasza Garlickiego postaci ma być sam Tyrmand) oraz małżeństwo: znanego, hołubionego przez władze (za cenę zupełnego podporządkowania) dziennikarza (Lech Mackiewicz) i femme fatale Peerelu (Agnieszka Grochowska), rozerwaną między potrzebą komfortu (zapewnianego przez męża) a uczuciem do filmowca-buntownika. Reszta bohaterów budowana jest według tego samego – stereotypowego – klucza: dziennikarskie szmaty, zakłamani krytycy, sprzedajni naukowcy. Wszyscy połączeni jednym marzeniem: wyrwać się z tego bagna, najlepiej od razu na Zachód.