Archiwum Polityki

Woda po Kisielu

Rafał Ziemkiewicz, przenikliwy badacz i pogromca odkrytej przez siebie „michnikowszczyzny”, obwieszcza nawrót tej groźnej choroby.

Choroba ta aż do przełomowego 2005 r. toczyła zdrową tkankę narodu. Tytuł artykułu w „Rzeczpospolitej” – „Imperium kontratakuje” – nie pozostawia wątpliwości, że pseudointeligentom o małpim rozumie znów udało się omamić naiwne społeczeństwo. Jednym z koronnych na to dowodów jest historia nagrody Kisiela, której dotychczas patronował tygodnik „Wprost”. Ziemkiewicz opisuje, jak perfidnie salon oderwał tę prestiżową nagrodę od „politycznie niepoprawnego, »reżimowego« pisma”. Warszawka wespół z krakówkiem sprzeniewierzyły się ideowemu depozytowi Stefana Kisielewskiego.

Ziemkiewicz, zresztą jeden z laureatów nagrody, demaskuje buntowników: „jak niewiele dbają inspiratorzy tego buntu o dziedzictwo Mistrza, dowodem fakt, iż główny organizator akcji Tomasz Wołek do nagrody forsował Jacka Żakowskiego, który wyznał, że na LiD głosował z zaciśniętymi zębami, bo postkomuniści zanadto skręcili w liberalizm. Trudno doprawdy o przykład publicysty bardziej odległego ideom, którym całe życie poświęcił Kisielewski”.

Stylistyka tego wywodu, czy raczej donosu, do złudzenia przypomina peerelowską prasę z lat 1968 albo 1976, kiedy to w podobny sposób gromiono ówczesnych buntowników.

Ziemkiewicz – bądźmy eleganccy – mija się z prawdą. Po pierwsze, nie forsowałem do nagrody Jacka Żakowskiego. Po wtóre, nawet go do niej nie zgłosiłem. Po trzecie, w ogóle nie zgłosiłem nikogo. Po czwarte, regulamin stanowi, iż „decyzje podejmowane przez Kapitułę Nagrody Kisiela są skuteczne, jeśli co najmniej połowa osób wchodzących w skład Kapituły wskaże kandydatów, spośród których zostaną następnie wybrani laureaci”. Tymczasem na pięćdziesięciu pięciu członków Kapituły zaledwie siedmiu przysłało swoje kandydatury, co wszelkie wybory czyniło bezprzedmiotowymi.

Polityka 48.2007 (2631) z dnia 01.12.2007; Ludzie; s. 122
Reklama