W styczniu skończyłby 81 lat. Przez ostatnie lata ciężko chorował, ale wciąż był w świecie obecny. Jego zespół Béjart Ballet Lausanne przygotowuje właśnie tournée z nowym spektaklem: „Le Tour du monde en 80 minutes” (W 80 minut dookoła świata): 80 minut na 80-lecie, tańczony osobisty dziennik licznych życiowych podróży. Premiera 20 grudnia. O miesiąc za późno...
Béjart (wł. Berger, pseudonim wziął od Madeleine Béjart, partnerki Moliera) był nie tylko wybitnym choreografem, ale uważnym świadkiem swoich czasów i wielkim erudytą. Nie wahał się łączyć muzyki i literatury różnych epok i kultur, np. Duke’a Ellingtona z Henrym Purcellem we własnej wersji „Hamleta”, Weberna z Mahlerem i Mozartem w spektaklu według „Radosnych dni” Becketta, Bacha z tangiem argentyńskim w spektaklu „Notre Faust” czy Mozarta z zespołem Queen („Le Presbytčre”).
Początki jego kariery wiązały się z muzyką XX wieku. W 1955 r. w Paryżu wystawił „Symphonie pour un homme seul”, sztandarowe dzieło twórców muzyki konkretnej Pierre’a Schaeffera i Pierre’a Henry. Utaneczniał także dzieła innych wybitnych kompozytorów swoich czasów. Ale kompozytorem, którego interpretacjami przede wszystkim dał się wówczas poznać, był Igor Strawiński. „Święto wiosny” (1959) podbiło dyrekcję brukselskiego Théâtre de La Monnaie, a choreograf otrzymał możliwość założenia tu własnej kompanii. Tak powstał legendarny Balet XX Wieku, którym artysta kierował do 1987 r., kiedy to przeniósł się do Lozanny i założył Béjart Ballet Lausanne. „Święto wiosny” obejrzała też publiczność polska w latach 60. To była zupełnie nowa koncepcja dzieła Strawińskiego: Béjart ujrzał je nie jako krwawą ofiarę za pomyślność wiosny, ale rytuał wiosennego budzenia się do życia i miłości.