Archiwum Polityki

Amen w pacierzu

Jak to jednak pozory mylą. Wszystkim nam się wydawało, że Jarosław Kaczyński władzy raz zdobytej nie odda nigdy. A tymczasem okazuje się, on wszystko wiedział, co będzie. W rozmowie we „Wprost” na pytanie, jakie miał szanse zwycięstwa w październikowych wyborach, wyznał: „Takiej możliwości dawałem 10 procent szansy”. Czyli wiedział, że przegra, choć PiS prowadził we wszystkich sondażach. Już samo to wskazuje, jak przenikliwy to umysł. On tak patrzy na nas tym swoim nieomylnym rentgenem i wie, z jak niskich pobudek, z jakiego tchórzostwa i moralnej nędzy brało się to nasze poparcie dla Platformy. Czy powinniśmy się zatem dziwić, że większość nas, Polaków, jest codziennie zaszczycana jakąś ironiczną, soczystą lub zjadliwie szyderczą frazą z ociekających prawdą i mądrością warg tego uroczego mężczyzny w sile wieku, byłego aktora filmowego. Premierem został niechcący, trochę przez własną nieuwagę. Zapowiedział zresztą, że nim nie będzie i że zależy mu tylko, aby brat z żoną zamieszkali na Krakowskim Przedmieściu i mieli z okien widok na Ministerstwo Kultury i Dziewictwa Narodowego. Politycy tak mają, że im na sobie nie zależy. Nelly na przykład też cały czas tylko o mężu myślała. I wymyśliła.

Najtrudniejszy jest pierwszy milion. Nie mówię o pieniądzach, mówię o entuzjastach, o wiernych sympatykach. A tych wiernych uzbierało się dwa lata temu kilka milionów. Święcony był wielki tryumf przez dwie krople wody święconej. I wreszcie już umacnianie, umacnianie i umacnianie. I konferencje prasowe, i reportaże kryminalne z ludźmi w kominiarkach, i Dobro zwycięża, a Zło stoi tam, gdzie ZOMO! Prawdziwi mężczyźni wiedzą, że zawsze trzeba odważnie mówić prawdę i że słowa nie mają najmniejszego znaczenia.

Polityka 48.2007 (2631) z dnia 01.12.2007; Tym; s. 129
Reklama