A.S. Byatt: Anioły i owady. Tłum. Urszula Grabowska. Prószyński i S-ka. Warszawa 2000, s. 343
Dlaczego Byatt, współczesna pisarka angielska, tak ukochała epokę wiktoriańską? Po bardzo dobrej powieści „Opętanie” w wydanej właśnie książce „Anioły i owady” autorka ponownie wraca do czasów wiktoriańskiej Anglii. I choć dwie nowele składające się na tom ustępują nieco „Opętaniu”, to jednak bez wątpienia dostarczają czytelnikowi porcji świetnie skonstruowanej prozy. W pierwszej noweli, zatytułowanej „Morpho Eugenia”, przyrodnik i podróżnik pozbawiony środków do życia żeni się z córką zamożnego protektora. Przez cały ten czas nie jest w stanie dostrzec, że szacowna rodzina skrywa sekret kazirodczej miłości. „Anioł małżeński”, druga nowela w tomie, opowiada o kręgu spirytystów, dla których wywoływanie duchów jest rozpaczliwą próbą przedłużenia materialnego kontaktu z utraconymi osobami. Bohaterowie Byatt rozmawiają ze sobą cytując Miltona, Coleridge’a, Tennysona. Czytają Swedenborga, szukają kontaktu z istotami subtelnymi i roztrząsają zasadę wszechświata. Jednocześnie silnie przeżywają pożądanie ciała, grzebią w ziemi w poszukiwaniu mrówek, rozkoszują się słodkim smakiem ciastek z lukrem. Są rozpięci pomiędzy tym co duchowe oraz tym co materialne, podobnie jak epoka, w której żyją. Na ich oczach przecież świat zostaje odczarowany, mówiąc słowami Webera, a swoje dzieła wydają Darwin, Marks, Nietzsche. Jednocześnie właśnie w ich czasach Sinnet wymyśla pojęcie „okultyzmu”, powstaje Towarzystwo Teozoficzne madame Bławatskiej, działają spirytyści. W jakimś sensie kłopotliwe dziedzictwo tamtej epoki jest wciąż naszym udziałem. Może to jest odpowiedź dlaczego Byatt z upodobaniem wraca do czasów sprzed wieku?