Archiwum Polityki

Nie tylko dla dzieci

Dawno, dawno temu żył sobie mądry król Krakus, który ogłosił wszem i wobec: kto zabije wstrętnego smoka, ten dostanie za żonę mą córkę Ludmiłę. Ochotników nie brakowało, zgłosił się nawet Niemiec „przewrotny i chytry”, lecz ostatecznie potwora sprytem pokonał dzielny miejscowy szewczyk. O tym wiekopomnym zdarzeniu opowiada pochodzący z 1947 r. film „Za króla Krakusa”, pierwsza polska powojenna animacja. „Krakus” otwiera kolekcję 37 tytułów zebranych w trzypłytowym wydaniu „Antologia polskiej animacji dla dzieci”. Niech jednak tytuł nie zniechęci całkiem dorosłych kinomanów: wprawdzie w zbiorze sporo jest typowych obrazków dla dzieci, z Reksiem, Pyzą czy Bolkiem i Lolkiem (pojawili się po raz pierwszy w „Kuszy” Władysława Nehrebeckiego z 1963 r.), to znajdziemy tam również filmy należące do klasyki polskiej animacji. Na przykład „Mały western” Witolda Giersza (1960 r.), film malarski, pokazujący w oszczędnej formie i z humorem najbardziej typowe wątki opowieści z Dzikiego Zachodu. Animacją, nie tylko dla dzieci, zajmowali się tak oryginalni twórcy jak Julian Antonisz („Jak to się dzieje” z 1970 r., przewrotny wykład o istocie telewizji) czy Zbigniew Rybczyński, który w „Lokomotywie” (1976 r.) pokazał, do ilu fantastycznych skojarzeń może prowadzić twórcze odczytanie znanego wiersza Juliana Tuwima. W czasach, kiedy nawet w telewizyjnych dobranockach dominują taśmowe wyroby komputerowe, warto przypomnieć sobie nasze stare skromne filmiki, które bywały najprawdziwszą sztuką.

Z.P.

Polityka 3.2008 (2637) z dnia 19.01.2008; Kultura; s. 60
Reklama