Archiwum Polityki

Ciaśniej w celi

Włodzimierz Mankiewicz. Dyrektor generalny Służby Więziennej

Od sierpnia ubiegłego roku w polskich więzieniach przybyło blisko 8 tys. osadzonych; w sumie jest ich teraz ponad 61 tys. Niewielką rezerwą wolnych miejsc dysponujemy jedynie w zakładach dla najmniej niebezpiecznych skazanych. Co trzecie więzienie jest już przeludnione. Największy tłok panuje w aresztach śledczych i zakładach karnych zamkniętych. Za cztery miesiące pojemność więzień zostanie nasycona: w tym rachunku uwzględnione zostały nawet łóżka szpitalne, a przecież więźniowie nie chorują na rozkaz.

Konsekwencje przeludnienia polskich więzień są wielorakie. Kodeks karny wykonawczy gwarantuje osadzonemu 3 metry kw. powierzchni. Aby uświadomić sobie, że nie jest to norma luksusowa, wstawcie państwo do pokoju 3 na 3 metry trzy łóżka, stół, trzy taborety, po czym wpuśćcie tam trzy dorosłe osoby, by żyły tak przez dwa lata, bo tyle wynosi średni wyrok w Polsce. Niedotrzymywanie tej normy kodeksowej jest zatem nie tylko naruszeniem prawa, ale i elementarnego humanitaryzmu. Humanitaryzmu rodzimego, gdyż importowany z Europy Zachodniej rekomenduje tworzenie zdecydowanie lepszych warunków.

Tłok w więzieniach to zagęszczenie relacji międzyludzkich, wzrost poczucia zagrożenia, frustracja, częściej uwalniająca się agresja. Ograniczona zostaje możliwość skutecznego wpływania na osadzonych, kształtowania środowiska. Przez to, że pilnowanych jest więcej, pilnujących robi się mniej. Przybywa obowiązków kadrze wychowawczej, wydłuża się kolejka do psychologa, w nawale rutynowej pracy ochronnej łatwiej o błąd. W takich warunkach gubią się szanse wielu skazanych, którzy chcąc zmienić coś w swoim życiu podejmują resocjalizację. Trudniej też utrzymać warunki izolacji tymczasowo aresztowanych.

Tegoroczny budżet więziennictwa zakładał 57 tys.

Polityka 17.2000 (2242) z dnia 22.04.2000; Komentarze; s. 5
Reklama