Zrealizowanym w warszawskiej Polonii autorskim melodramatem „Miłość ci wszystko wybaczy” Przemysław Wojcieszek wraca do formy, która od dawna jest jego znakiem firmowym: kameralnej opowieści o małym kółku bohaterów, prowadzonej w intymnym tonie na kwadracie domowego pokoju. Osią akcji jest spotkanie umierającego osiemdziesięciolatka pana Kazimierza (dobry Stanisław Brudny) z młodą wolontariuszką opieki społecznej Olą (Hanna Konarowska). Początkowo jest trudno, w efekcie jednak starszy pan łatwiej oswoi nadchodzącą śmierć, a młoda dziewczyna, za chęcią pomagania innym, chowająca bezradność wobec życia, nie tylko pozna historię swojego kraju, tajniki włoskiej kuchni, obsługę adaptera i piosenki Ordonki, ale też kupi buty z obcasami, zapisze się na kurs tanga i pójdzie na randkę z młodym lekarzem. To kolejny w dorobku Wojcieszka spektakl „dla ludzi”, niespecjalnie zaskakujący, momentami zbyt sentymentalny, ale z nieszablonowymi bohaterami, niezłymi dialogami i trafnymi konstatacjami na temat przeciwległych pokoleń: zahartowanej przez wojnę i PRL generacji dziadków i słabych, robiących z uników filozofię życia, wnuków.
Polityka
12.2008
(2646) z dnia 22.03.2008;
Kultura;
s. 66
Reklama