Archiwum Polityki

Magia i technologia

Wydawca: Microsoft, platforma: Xbox 360

W wielu miejscach „Lost Odyssey” zachwyca rozmachem. Sceny filmowe robią prawie takie wrażenie, jak „Władca Pierścieni” oglądany w kinie. Monumentalna ścieżka dźwiękowa nadaje się spokojnie do sprzedaży w sklepach muzycznych jako samodzielny produkt. Może się też podobać konwencja świata gry – tajemniczej krainy, gdzie magia miesza się z technologią, a wielkie roboty mają co prawda laserowe oko, ale są napędzane parą. Ale po kilku godzinach zaczynamy odczuwać znużenie. „Lost Odyssey” jest role-playem (RPG) klasycznym aż do bólu. Wielki bohater z wielkim mieczem, drużyna, magia, rozwój poszczególnych cech naszych postaci. Wszystko po japońsku przeestetyzowane. Turowy system toczenia pojedynków co prawda zmusza nas do taktycznego myślenia, ale ciągną się one jak rozgotowany makaron spaghetti. Fabuła w wielu miejscach jest nieco naiwna i przegadana. Gracz ma wrażenie sztucznego przedłużania rozgrywki przez mnożenie się pojedynków i dodatkowych zadań do wykonania, z których większość zamiast bawić – irytuje. Przeciwnicy, choć wymagający, wzbudzają swą aparycją uśmiech politowania, a tego autorzy nie mieli chyba na myśli. Twórcy „Lost Odyssey” napisali poprawne dziełko na zadany temat, ale nie wyszło im niestety nic ponad jazdę obowiązkową. Polecamy tylko dla zagorzałych fanów japońskich gier RPG.

Piotr Stasiak

Polityka 12.2008 (2646) z dnia 22.03.2008; Kultura; s. 67
Reklama