Archiwum Polityki

Historia według historyka

Może do Francji za daleko i dźwięki rozpraszają się w przestrzeni, może nie tego słucham, co należy, ze zdumieniem stwierdzam jednak, że nie doszły do mnie żadne niemal echa wydarzenia intelektualnego niebagatelnej miary, jakim jest „Polska w drugim tysiącleciu” Marcelego Kosmana. W ostatnim trzydziestoleciu ukazało się parę syntez historii narodowej: m.in. tzw. warszawska pod redakcją Janusza Tazbira 1979, poznańska pod redakcją Jerzego Topolskiego 1993–1998 czy dziesięciotomowa krakowska pod redakcją Stanisława Grodziskiego, Jerzego Wyrozumskiego i Mariana Zagórniaka 1999–2001. Od czasów Pawła Jasienicy nikt nie dokonał jednak tak bezkompromisowej i osobistej prezentacji naszej historii (i to doprowadzając ją do roku 1990, kalendarium aż do 2006) jak Marceli Kosman. Kosman akurat Jasienicy wysoko nie ceni. „Dziś – pisze – wartościowe literacko eseje Pawła Jasienicy mają pod względem merytorycznym znaczenie jedynie antykwaryczne...”. Jest w tym może podświadome poczucie swoistej rywalizacji. Nie odmawiając bowiem Kosmanowi dyscypliny warsztatowej, nieporównywalnej z beletryzującym Jasienicą, ma on wspólną z nim intensywną namiętność w obronie własnej wizji dziejów, a także pewien pociąg do „historii alternatywnej”. Z tym ostatnim wcale się zresztą nie kryje.

Kosman jawi się jako romantyk chcący koniecznie być organicznym pozytywistą. Wola z reguły zwycięża, ale romantyczne ciągoty raz po raz dają znać o sobie. I tak na przykład ma zdecydowanie krytyczny stosunek do mentalności i ślepoty politycznej szlachty polskiej XVII w. Jednocześnie jednak nie może powstrzymać słów uwielbienia dla „najznakomitszego artystycznie obrazu trudnych dziejów ojczystych z połowy XVII wieku”, czyli „Trylogii” Henryka Sienkiewicza, i zgodnie z jej duchem dla księcia wojewody ruskiego Jeremiego Wiśniowieckiego znajduje tylko najlepsze słowa.

Polityka 12.2008 (2646) z dnia 22.03.2008; Stomma; s. 128
Reklama