Samo życie dopisało komentarz do nowojorskich obrad. Kiedy w siedzibie ONZ rozpoczynał obrady uroczysty Szczyt Milenijny, zapadała jednocześnie decyzja o wycofaniu z Timoru Zachodniego – indonezyjskiej części tej wyspy – wszystkich pracowników oenzetowskich agencji oraz organizacji pozarządowych. Stało się tak po brutalnym morderstwie trzech przedstawicieli Wysokiego Komisarza do spraw Uchodźców. Pomagali oni w repatriacji tysięcy Timorczyków z jednej części wyspy na drugą. Napięcia na granicy dzielącej wyspę narastały od tygodni. Po stronie indonezyjskiej uaktywniały się lokalne milicje złożone z przeciwników niepodległości Timoru Wschodniego. Władze indonezyjskie straciły nad nimi jakąkolwiek kontrolę. W przygranicznym miasteczku Atambua tłum uzbrojony w maczety ciężko ranił Brazylijkę pracującą dla ONZ i zniszczył lokale organizacji. Chorwat, Etiopczyk i Amerykanin także zginęli od ciosów maczety. Później ich ciała wywleczono z budynku i spalono. Amerykanin na kilka minut przed atakiem lokalnych bojówek wysłał e-mail do Nowego Jorku: „Ci ludzie są zdolni do wszystkiego. Zabić człowieka to dla nich tyle co dla nas zdusić komara. Jak to dobrze, że jutro opuszczamy wyspę”.