Z dokumentów znalezionych przy aresztowanych mafiosach wynika, że planowali zamach na dwóch oficerów Centralnego Biura Śledczego. Szukali płatnych zabójców w południowo-wschodniej Polsce. Podobno znaleźli w okolicach Lublina chętnego killera, człowieka z kręgu bandyty o pseudonimie Ciolo, skazanego niedawno na dożywocie za kilka morderstw.
Wydanie mafijnego wyroku na policjantów świadczy o krańcowej determinacji gangsterów. Uznali zapewne, że skończyły się żarty, pora przystąpić do kontrakcji. „Żarty” trwały przez całą ostatnią dekadę. Wybuchały bomby, trwały uliczne strzelaniny, porwania ludzi, wymuszenia haraczy, napady na TIR-y, przemyt spirytusu, papierosów i narkotyków, rozkwitały nielegalne rozlewnie alkoholu i przydomowe wytwórnie amfetaminy. Za wszystkim stał Pruszków. Jego liderzy praktycznie byli bezkarni. Czasem trafiali do aresztu, ale dowody okazywały się za słabe, a sądy nierychliwe – szybko wychodzili na wolność. Co więc stało się ostatnio, że Pruszków przegrał bitwę – w areszcie siedzi 22 groźnych bandytów (w tym trzech z tzw. zarządu gangu), a za 11 pozostałymi rozpisano listy gończe?
Wszystkim aresztowanym stawia się na razie podobne zarzuty – kierowanie i udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym. Za organizowanie i kierowanie związkiem zbrojnym grozi do 8 lat więzienia, za udział – 5 lat. Ale to początek, policja gromadzi dowody. Bandyci sami wiedzą najlepiej, jakie czyny obciążają ich sumienia – mają więc świadomość, że tym razem już się chyba z kłopotów nie wygrzebią.
Prasa donosi o sukcesie policji, prokuratura jest wstrzemięźliwa. Julita Sobczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, odbiera kolegom z policji trochę splendoru informując, że wszystkich aresztowań dokonano na polecenie i pod kierownictwem prokuratury, która śledztwo w sprawie Pruszkowa prowadzi od czerwca 2000 r.