Archiwum Polityki

Zbiórka głosów

Na czele samotny lider, daleko w tyle zmęczony peleton przed ostatnim punktem żywieniowym. Strata nie maleje, a do mety z napisem „wybory” już blisko. Decydujące tygodnie prezydenckiej kampanii, z telewizyjną prezentacją, są dla rywali Kwaśniewskiego ostatnią szansą na pozyskanie nowego elektoratu. Jeśli coś istotnego ma się zmienić do dnia wyborów, to niemała część społeczeństwa musiałaby przenieść swoje sympatie na rywali obecnego prezydenta.

Badania opinii publicznej pozwalają określić, jakich wyborców do tej pory pozyskali poszczególni kandydaci (patrz ramki). Nie mogą one nastrajać optymistycznie przeciwników Aleksandra Kwaśniewskiego. Wynika z nich bowiem, że obecny prezydent wygrał przez minione pięć lat co najmniej dwie ważne bitwy. Pierwszą – o kobiecy elektorat. W poprzednich wyborach miał więcej sympatyków wśród mężczyzn (kobiety przeważały wówczas wśród zwolenników Lecha Wałęsy), teraz cieszy się większą popularnością u kobiet; dużo tu zawdzięcza z pewnością żonie Jolancie. Druga wygrana batalia to pozyskanie politycznych debiutantów, wyborców w wieku 18–24 lata (pięć lat temu najlepsze notowania miał wśród 30–39-latków). Wychował ich sobie Kwaśniewski przez czas swojego urzędowania – znakomita większość z nich będzie głosować w październiku po raz pierwszy. W sytuacji dość wyklarowanych podziałów politycznych, z jakimi mamy w Polsce do czynienia, ważny jest właśnie dopływ nowych rąk do głosowania. W znacznej mierze zebrał je właśnie Kwaśniewski (ma ok. 70 proc. z 2,5 mln najmłodszych wyborców, o 20 proc. więcej niż w poprzednich wyborach).

Zebrać chociaż swoje

Spojrzenie na elektoraty innych kandydatów skłania do refleksji, że ich oddziaływanie społeczne jest zbyt słabe, zbyt niszowe, aby mogli zagrozić obecnemu prezydentowi. Andrzejowi Olechowskiemu nie udaje się zdobyć wpływów tam, gdzie w dużej mierze decydują się wybory – w małych ośrodkach miejskich (tam właśnie bardzo silny jest Kwaśniewski). Jarosław Kalinowski i Andrzej Lepper nie przeskoczyli płotu otaczającego kraj za miastem. Pierwszy z nich nie istnieje w większych ośrodkach, drugi – w niewielkim stopniu, i to dzięki temu, iż często nadaje swoim roszczeniowym wystąpieniom uniwersalny, pozarolniczy charakter.

Polityka 38.2000 (2263) z dnia 16.09.2000; Kraj; s. 24
Reklama