Archiwum Polityki

Wesele w Oborach

Nowy ustrój dość skutecznie przeorał w ostatnim dziesięcioleciu polską kulturę. Nie wiadomo czy przez zapomnienie, czy przez nieuwagę ostało się jednak kilka skansenów dawnego porządku – instytucji ze starą nazwą, w większości nadal należących do Skarbu Państwa. Tworzą one relikty socjalizmu w kraju, który od dawna pragnie uchodzić za kapitalistyczny.

Tynkowanie historii, czyli Pracownie Konserwacji Zabytków

Firmę powołano w 1950 r. z myślą o konserwowaniu zniszczonych przez wojnę zabytków. Z latami jednak instytucja rosła w siłę, anektując kolejne obszary „spotkań z historią”: budownictwo, archeologię, dokumentację historyczną, działalność wydawniczą. Dorobiła się nawet własnego laboratorium naukowo-badawczego. W latach 80. PKZ były prawdziwym konserwatorskim molochem zatrudniającym 9500 osób. W kolejnym dziesięcioleciu państwo przykręciło jednak kurek i strumień pieniędzy na ratowanie zabytków płynął już wąską strużką. Firma uległa częściowej prywatyzacji. Nie obyło się przy tym bez skandali. Dziennikarze odkryli bowiem, że wiceminister kultury i sztuki przyznawał duże dotacje dla obiektów, których konserwacją zajmowała się wydzielona z PKZ spółka, w której wcześniej wiceminister pełnił funkcję prezesa rady nadzorczej. W 1996 r. NIK złożyła do prokuratury doniesienie o niegospodarności. „Prywatne spółki wyłonione z państwowego przedsiębiorstwa PKZ rozdrapały wielomilionowy majątek tej firmy” – alarmowali kontrolerzy.

A jednak ograbione z czego się tylko da PKZ przetrwały do dziś, choć już w szczątkowej formie. Firma zatrudnia obecnie 350 pracowników w Warszawie i trzech oddziałach terenowych (Białystok, Gdańsk, Lublin). Piękny jubileusz (50-lecie istnienia) jest jednak już tylko okazją do wspomnień o świetlanej przeszłości. Bo trudno przypuszczać, by państwo rezygnujące z telekomunikacji, hut i banków chciało nadal firmować naprawianie tynków i reperowanie mebli.

Mieszkanie w oazie, czyli Domy Pracy Twórczej

Te oryginalne instytucje wymyślono w Związku Radzieckim w latach dwudziestych. Utrwalił je m.in. w powieści „Mistrz i Małgorzata” Michał Bułhakow, opisując siedzibę Moskiewskiego Oddziału Związku Literatów Sowieckich: „Wreszcie stajemy przed orzechowymi drzwiami ze wspaniałym plakatem (.

Polityka 38.2000 (2263) z dnia 16.09.2000; Kultura; s. 53
Reklama