Archiwum Polityki

Zawód na wszelki wypadek

Rząd przygotował projekt nowej ustawy, która ma sprowadzić prywatnych detektywów na drogę prawa. Ci nie bardzo jednak chcą nią podążać. Nie da się bowiem, twierdzą, szpiegować zgodnie z przepisami.

Wielki jak encyklopedia zielony notes pełni rolę biura. Detektyw Marcin Popowski nigdzie nie rusza się bez tego notesu. Notes ledwie się domyka, bo powpinane są weń zdjęcia, zapiski, wizytówki.

Za okładkę Popowski włożył zrobione polaroidem zdjęcie „aktualnego obiektu” – pewnego dobrze sytuowanego dyrektora, elegancko ubranego, łysawego blondyna około pięćdziesiątki. Dyrektor uśmiecha się rozparty w fotelu. Nie wie, że jest aktualnym obiektem i że jego zdjęcie, zrobione mu zresztą przez własną żonę, jest w notesie Popowskiego. A będą tu wkrótce następne i już nie z polaroidu żony. Profesjonalne, ostre i czytelne. Popowski z ukrycia sfotografuje dyrektora razem z jego nową kochanką, wysoką brunetką, pracownicą działu sprzedaży. W restauracji, w parku, przed hotelem, do którego jeżdżą na schadzki, a może nawet w łóżku. Zdjęcia otrzyma żona dyrektora i przedstawi w sądzie jako dowód zdrady. Dostanie rozwód na dobrych warunkach. Jej prawnicy puszczą dyrektora z torbami.

Kilka kartek za zdjęciem dyrektora detektyw Popowski wcisnął w notes projekt ustawy o usługach detektywistycznych.

Bardzo zły projekt, nie podoba się środowisku – Popowski celuje palcem w notes. – Będziemy mieli kolejne martwe prawo.

Projekt trafi prawdopodobnie w tym tygodniu do Sejmu. Ireneusz Wilk, dyrektor Departamentu Zezwoleń i Koncesji MSWiA, jest z niego dumny: – Ustawa uporządkuje rynek usług detektywistycznych. Detektywom da większe uprawnienia niż mieli do tej pory, a jednocześnie ochroni prywatność nas wszystkich przed dziką inwigilacją.

Detektywi ubolewają jednak, że ustawa daje im zbyt małe możliwości legalnego szpiegowania.

Polityka 47.2000 (2272) z dnia 18.11.2000; Kraj; s. 27
Reklama