Nic nie jest bliższe prawdy niż wiadomość zdementowana. Wywiad min. Jana Kułakowskiego, naszego głównego negocjatora z Komisją Europejską, opublikowany w „Financial Times Deutschland”, wywołał mały skandalik, a im gwałtowniej się z niego wycofywano, tym bardziej skandalik ogromniał.
Jan Kułakowski miał jakoby powiedzieć, że raczej zrezygnujemy z daty 1 stycznia 2003 niż z korzyści, jakich się spodziewamy po akcesji do Unii Europejskiej. Minister co prawda zaznaczył, że to sytuacja hipotetyczna, ale media żywiły się tym cytatem przez dwie doby. Skarcony przez eurokratów Kułakowski szybko wyjaśnił, że powiedział co innego: mianowicie Unia może naciskać na rząd polski, żeby... i dalej jak w gazetowym tekście.
Hałas, z jakim dementowaliśmy jedno zdanie, budzi podejrzenie, że nie jesteśmy przygotowani na inny scenariusz niż korzystny dla nas. Czy Unię to zmusi do ustępstw? Natarczywe pytanie „kiedy?”, jak rekruta na randce, który za chwilę musi wracać do koszar, przesłania „jak, co, ile”. Kiedyś wołano, że obywatele Polski mają tylko jedną ojczyznę – dziś patriotyzm mierzy się tym, że mają tylko jedną datę. AKW