Dobiega kresu aktywność zawodowa Adama. To prawda, że jest jeszcze na tyle sprawny, by cieszyć się pełnią życia, może jednak w końcu spełnić swoje młodzieńcze marzenia o podróżach. Na początku XX wieku rozpoczęła się turystyka kosmiczna – wówczas jednak zarezerwowana tylko dla najbogatszych ekscentryków. Potem jednak nastąpił przełom w technice napędzania statków kosmicznych, co prawda nie tak spektakularny, jak chcieli tego najodważniejsi futurologowie końca XX wieku – wykorzystanie energii anihilacji materii i antymaterii okazało się ślepą uliczką. Znacznie skuteczniejsze okazały się silniki z reaktorami nuklearnymi (poniechano pracy nad nimi na przełomie wieków ze względu na opinię publiczną) – w końcu wróciły do łask.
W 2030 r. udało się w końcu doprowadzić do lotu załogowego na Marsa, ale miał on podobne znaczenie jak lot na Księżyc. Szybko okazało się, że w XXI stuleciu nie ma jeszcze po co kolonizować kosmosu. Po pierwsze dlatego, że w połowie stulecia wyraźnie dało się zauważyć obniżenie przyrostu naturalnego Ziemian, co z kolei zmniejszyło niekorzystne skutki ekologiczne przeludnienia. Po drugie, systematyczny rozwój ziemskich technologii pozwolił uporać się z problemami, które miały wysłać człowieka w kosmos. Ropę naftową i węgiel wyparł wodór oraz alternatywne źródła energii: wiatr, źródła geotermalne, energia słoneczna. Jednocześnie udoskonalono tradycyjne procesy przemysłowe i rolne: w efekcie dwukrotnie większa w 2070 r. populacja zużywa mniej zasobów niż ta z pierwszej dekady stulecia.
Oczywiście, entuzjaści eksploracji kosmosu nie poddają się i twierdzą, że prędzej czy później zaczniemy osiedlać się na Księżycu i Marsie. Nadzieję widzą w kolejnych postępach robotyki i sztucznej inteligencji.