Kac – czyli przykry efekt doraźnego działania alkoholu – nie zasłużył w medycynie na poważanie, choć wiele innych schorzeń o podobnych objawach dorobiło się obszernych monografii. O kacu naukowcy piszą rzadko, a badań klinicznych umożliwiających opracowanie skutecznych leków wyraźnie brakuje. Gdy w listopadzie 1999 r. „New Scientist” wydał raport na temat alkoholu, dziennikarze na sobie wypróbowywali przez cztery kolejne weekendy różne środki łagodzące kaca. Przy okazji wyszło na jaw, że brak zainteresowania nauki tym jakże powszechnym zagadnieniem ma swoje głębokie uzasadnienie etyczne: odkrycie skutecznej pigułki na przepicie mogłoby zostać uznane za zachętę do częstszego upijania się.
W bazie danych Głównej Biblioteki Lekarskiej po wprowadzeniu hasła „kac” na ekranie komputera pojawia się biała plama. Szukamy więc pod hasłem „zatrucie alkoholem” i odnajdujemy w czasopiśmiennictwie 160 pozycji, ale żadna nie traktuje o kacu! Autorami publikacji są przeważnie specjaliści toksykologii lub medycyny sądowej, prezentujący na łamach periodyków przypadki skrajnego opilstwa prowadzące do ciężkich zatruć i śmierci. Nasi luminarze nauki wnikliwie analizują leczenie zatruć alkoholowych po spożyciu płynu do mycia szyb Kryształ, płynu do czyszczenia szkła Silux, wody brzozowej i płynu do chłodnic, ale banalny kac leży daleko poza zasięgiem ich eksploracji. Jakby nie było w tej kwestii nic do powiedzenia milionom ludzi, którzy próbują radzić sobie z nim na własną rękę – i najczęściej bezskutecznie – tabletkami przeciwbólowymi, kompresami lub staropolskim żurkiem.
Pamiętaj o miodzie
A przecież nie trzeba być nałogowym pijakiem, by przynajmniej raz w życiu doświadczyć fatalnego samopoczucia po wypiciu nadmiernej ilości alkoholu.