W moim osobistym życiu był to rok pełen niezwykłych wydarzeń. Nie wiem od czego zacząć i jak dokonać bilansu, a raczej wiem bardzo dobrze, ale ponieważ pracuję w warunkach rygorystycznej cenzury wewnętrznej, nie śmiem, nie potrafię mówić o rzeczach naprawdę ważnych. Może jednak ten osobisty bilans zacznę od sprawy, jeśli nie najważniejszej, to jednej z ważniejszych. Skończyłem w tym roku i wydałem książkę, którą śmiało mogę nazwać książką dla mnie samego rozliczeniową: rozliczeniowa była dla mnie tematyka tego utworu i rozliczeniowe znaczenie miało dla mnie to, że opatrzyłem tę książkę dedykacją. Jeśli istnieje taki rodzaj pisania, który jest borykaniem się z własnymi ciemnościami, to zaznałem i tego rodzaju pisania, i tych ciemności. Miejsce, w którym stawiałem ostatnie akapity, także było miejscem szczególnym. Został mi w tym roku dany wgląd w wielką, jak sądzę, tajemnicę rzeczywistości. Nie były to rzeczy łatwe i jeśli literatura jest połączeniem zmyślenia i prawdy, zaznałem głównie prawdy w jej podstawowym znaczeniu egzystencjalnym.
Bardzo bym chciał wierzyć, że cały rok dwutysięczny był dla mnie wielką lekcją życia i także lekcją literatury w najgłębszym znaczeniu. Literatura może bowiem ocalać, choć wiem, że ocalałem nie tylko dzięki literaturze. Trudna, osobista i naznaczona wieloma rodzajami ciemności książka „Pod Mocnym Aniołem” ma też swojego jasnego anioła, tej osobie jest dedykowana. Chciałbym, aby wszystkie moje nadzieje wpisane w ten tekst się spełniły, chciałbym tym bardziej, że wiem, iż wielka lekcja roku dwutysięcznego nie skończyła się i będzie trwać całe moje życie. Jeśli wyniosłem jakąś doraźną korzyść z tej lekcji, to jest to korzyść rozróżniania rzeczy ważnych od mniej ważnych.