Archiwum Polityki

Zły scenariusz dobrego wujka

Kasa pusta, a rząd gra na zwłokę. Zamiast szybkich i twardych decyzji mnoży warianty ewentualnych rozwiązań i próbuje oszacować ciągle powiększający się niedobór w budżecie. Nie wiadomo bowiem, czy – oprócz 20,5 mld zł deficytu zapisanego w ustawie – zabraknie jeszcze 7,5 czy też 10, a może jeszcze więcej miliardów złotych.

Mówi się o koniecznych cięciach wydatków, ale ciągle nie wiadomo, kogo miałyby dotknąć; skoro i tak każdy resort ma za mało. Tak naprawdę bez większego bólu można wstrzymać tylko finansowanie inwestycji centralnych. Na nich jednak zaoszczędzi się miliony, a nie miliardy. Można też próbować ciąć po równo – każdemu z resortów taką samą część dotacji, co zrobiono już w ubiegłym roku. Ale na trzy miesiące przed wyborami nikt się na to nie odważy.

Liczenie głosów skłania polityków już nawet nie do bandażowania chorej gospodarki, ale tylko do znieczulania społeczeństwa. Jeśli nikomu nie można odebrać, to należy stworzyć wrażenie, że się wszystkim dołoży. Doszło do tego, że jednym głosem mówią wstrzemięźliwy doradca prezydenta prof. Marek Belka oraz minister rozwoju regionalnego Jerzy Kropiwnicki, którzy kategorycznie twierdzą: żadnych cięć, trzeba powiększyć deficyt. Czyli zaciągnąć kolejny dług na następne lata.

Parlamentarzystom przedwyborcza gorączka odbiera rozsądek, są gotowi kupować głosy za najbardziej absurdalną cenę, zwłaszcza że nie oni zapłacą rachunek. Marian Krzaklewski z kilkunastoma innymi posłami wykalkulował, że przychylność półmilionowej rzeszy górników wraz z rodzinami zapewni im projekt ustawy, gwarantującej tej grupie zawodowej podwyżki płac przewyższające inflację. Sfinansują je podatnicy, bo na węglu się tego nie zarobi. Sejm ostatecznie też powołał do życia Krajową Spółkę Cukrową. Cukrownie miały być sprzedane zagranicznym inwestorom, a pieniądze zasiliłyby budżet. Posłowie zdecydowali jednak, że mają zostać w polskich rękach (a dokładniej – w rękach tych, którzy będą zarządzać koncernem), pozbawiając pewności jutra obecnych pracowników cukrowni i plantatorów buraków. Przykładów karmienia wyborców wirtualną kiełbasą dostarczają nam parlamentarzyści coraz więcej.

Polityka 26.2001 (2304) z dnia 30.06.2001; Wydarzenia; s. 18
Reklama