Archiwum Polityki

Strach na wróble, patent nr 21461

Kończy się pora strachów na wróble (które nie tylko wróble odstraszać mają). Po pierwszych zbiorach będą powoli opuszczać pola i ogrody. Może tego nawet nie zauważymy, bo od kilkunastu lat w ogóle znikają z polskiego krajobrazu. Niektóre przeniosły się ze wsi do miast. Te, które jeszcze na polach stoją, zmieniły się nie do poznania. Coraz trudniej spotkać samotnego kapelusznika w łachmanach. A od niedawna strachy chronione są patentem.

W filmie „Strach na wróble” Jerry’ego Schatzenberga podróżujący bohaterowie otrzymują taką oto życiową lekcję: ptaki są zbyt mądre, by bać się drewnianej kukły. Człowiekowi wydaje się jednak, że może je w ten sposób przestraszyć – i właśnie ta myśl najbardziej ptaki rozśmiesza. Śmiejąc się uciekają z pola, co wygląda, jakby odpędzał je strach.

Dzisiaj chyba ludzie są zbyt inteligentni, by wierzyć w strachy na wróble. Niektórzy chcą je jednak trzymać ze względu na okoliczne ptaki, które przyzwyczajone do ich obecności mogłyby się poczuć nieswojo, gdyby na polu zabrakło starego stróża.

Strachy domowe

Tych dziwnych istot nie sposób nie zauważyć. Najczęściej są rozmiarów wychudzonego człowieka i mogą na wietrze przybierać rozmaite pozy. Stoją w polu wśród łanów wschodzącego lub dojrzewającego zboża, kołyszą się w koronach czereśni i wiśni, kulą w warzywnikach.

Zwykłego podwórkowego stracha każdy może wykonać sam. Gdy się ma listewki i stare ubrania, wystarczy tylko parę czynności: najpierw trzeba skrzyżować dwa kawałki drewna, później wypchaną i związaną u dołu pończochę nasadzić od góry na koniec dłuższej listewki, a na ramiona krzyżaka nałożyć flanelową koszulę lub starą marynarkę. Całość dekoruje się kapeluszem i strach jest gotowy.

To oczywiście wersja tradycyjna. Dzisiejsze strachy są o wiele bardziej nowoczesne. Gospodarze, zamiast starych ubrań, chętniej wykorzystują duże torby foliowe i plastikowe butelki po napojach. To nie tylko dekoracja. Kiedy się je bowiem zawiesi strachowi na ramionach, butelki uderzają o siebie i grają na wietrze odstraszającą melodię, zwłaszcza jeśli na dnie pojemnika będzie trochę deszczówki. Tak jak we wsi Kicin koło Ciechanowa, gdzie na niewielkim poletku stoją aż cztery plastikowe kukły.

Polityka 26.2001 (2304) z dnia 30.06.2001; Na własne oczy; s. 92
Reklama