Archiwum Polityki

Kronika darowanej śmierci

Ostatni raz karę śmierci wykonano w Polsce 20 lat temu. Jan K. miał być następny. Kilka dni przed powieszeniem państwo darowało mu życie. Czy warto było?

Sławek K. obudził się dopiero o 9.00 rano z błogą świadomością, że właśnie zaczęły się dwa miesiące wakacji. Po śniadaniu matka zabrała go na bazar i kupiła mu spodnie. Najnowszy krzyk mody – wycieruchy i to za prawie 5 tys. zł – był 1984 r. Wyraźnie miała dobry humor. Wieczorem wybierała się na imieniny do swojego ojca.

Na obiad były grzyby. To też było miłe, bo Sławek lubił grzyby. A po południu wyszedł z kolegami na miasto wiedząc, że może sobie pozwolić na wypicie wina, bo zanim matka wróci spod Opatowa, on już będzie spał. Do domu ściągnął go głód. Na zegarze była już 22.00. Zdziwiło go, że ojciec zamknął się od środka i zostawił klucz w drzwiach, ale jakoś o to nie zapytał. Przeszedł prosto do kuchni. Chciał zrobić sobie kanapkę, ale nie mógł znaleźć noża do krojenia chleba. Ojciec kazał mu sprawdzić w łazience i rzeczywiście tam był. Leżał na muszli klozetowej. Wrócił do kuchni i zrobił sobie kanapki. Jadł i razem z ojcem oglądali telewizję. Obydwaj czekali na sobotnie kino nocne. Miał być jakiś horror. Sławek nie wiedział jeszcze, że prawdziwy horror rozegrał się kilka godzin wcześniej w ich mieszkaniu.

Sufit jak niebo

W czasie odczytywania przed sądem zeznań Jana K. nie wszyscy wytrzymali opis zbrodni i część osób musiała opuścić salę. Siostra Jana K. Zofia została. Ale nawet teraz, po 24 latach wspomina, że zbierało się jej na wymioty.

„Nie umiem wytłumaczyć, jak doszło do tego, że podjąłem zamiar pokawałkowania żony. Najpierw żonę rozebrałem, ale żeby było szybciej, rozcinałem ubranie nożem. Tak jak pamiętam dziś, to wydaje mi się, że najpierw odciąłem żonie prawą rękę w stawie barkowym. Po odcięciu prawej ręki, pociąłem tę rękę najpierw w stawach.

Polityka 16.2008 (2650) z dnia 19.04.2008; Ludzie; s. 86
Reklama