Archiwum Polityki

Kadafi OK

Kiedy wiceprezydent Dick Cheney objeżdżał Ukrainę i inne kraje poradzieckie z zapewnieniem, że USA o nich pamiętają, pani sekretarz Condoleezza Rice odwiedziła w Libii pułkownika Muamara Kadafiego w ramach swojego objazdu Maghrebu. Obie tury waszyngtońskich dostojników miały znaczenie głównie symboliczne, ale spotkanie Rice–Kadafi odnotowały media na całym globie. To jakby premia za zgodę Libii na wypłatę setek milionów dolarów odszkodowań dla rodzin ofiar zamachu na samolot pasażerski nad Lockerbie w Wielkiej Brytanii w połowie lat 80. Za zamachem stały libijskie służby specjalne. Libia do 2005 r. figurowała na amerykańskiej czarnej liście antyzachodnich państw-terrorystów; prezydent Reagan wysłał samoloty bojowe na rezydencję Kadafiego; w nalocie zginęło wtedy niemowlę, wnuczka dyktatora nazywanego w USA wściekłym psem. Rice spotkała się z Kadafim właśnie w tym miejscu, ale obie strony o tym nie wspomniały. Podpisano za to umowy handlowe i o współpracy – uwaga – w dziedzinie zwalczania terroryzmu. Tak to Kadafi okazał się o wiele sprytniejszym graczem niż Saddam Husajn. Z wroga stał się partnerem akceptowalnym na zachodnich salonach władzy.

Polityka 37.2008 (2671) z dnia 13.09.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama