Archiwum Polityki

Cytaty

Jestem gejem i czuję się z tym dobrze – zadeklarował publicznie nowy mer Berlina Klaus Wowereit (w październiku wystartuje z listy socjaldemokratów po mandat na pełną kadencję). Jest to odważny krok w państwie, w którym dwie największe partie opozycyjne mają w nazwie „chrześcijańska”, a ochrona rodziny została zapisana w konstytucji. Owszem, paryżanie wybrali w tym roku na mera człowieka, który nie kryje się ze swoim homoseksualizmem, ale czy to samo uchodzi w pruskim Berlinie, stolicy homofobicznej III Rzeszy? Inna sprawa, że przed Hitlerem artystowski Berlin przyciągał homoseksualistów i innych nonkonformistów, a i po wojnie Berlin Zachodni był magnesem dla pacyfistów, hipisów, gejów i tych, którzy uchylali się od służby wojskowej. Dziś sondaże wskazują, że odważne wyznanie mera Wowereita będzie go kosztować trochę głosów wyborców, ale ponad trzy czwarte ankietowanych Niemców uznało, że orientacja seksualna mera nie czyni im różnicy, zaś dwie trzecie deklaruje, że zaakceptowałoby kanclerza – homoseksualistę. Blisko połowa jest zdania, że nie czuliby się zaszokowani podobnym wyznaniem swojego syna czy córki. Mimo wszystko niewielu polityków zdecydowało się „wyjść z cienia”. Z 666 posłów do Bundestagu tylko trzech – z lewicy – otwarcie zadeklarowało, że są gejami.

The Economist, Londyn

Polityka 30.2001 (2308) z dnia 28.07.2001; Cytaty; s. 14
Reklama