Archiwum Polityki

Pogodna starość

Jako autor przepisu o rodzinnych domach opieki w ustawie o pomocy społecznej wyrażam satysfakcję z rzetelnego opisu tej instytucji [art. „Dziadkowie ze skierowania”, POLITYKA 19].

Jest prawdą, że w Polsce ten ciepły model opieki na osobami starszymi nie znalazł uznania, przede wszystkim w instytucjach samorządowych, które po 2004 r. stały się jedynymi publicznymi instytucjami sprawowania pieczy nad osobami, które nie mogą o własnych silach realizować swoich elementarnych funkcji życiowych.

A przecież obecny model opieki oparty (dla ok. 70 tys. weteranów życia) na wielkich domach nie jest zadowalający. Stale odkładana standaryzacja, skutkująca wieloosobowymi pomieszczeniami, liczny (ok. 50 tys. pracowników), ale źle opłacany personel, ograniczone inwestycje i cięcia w opiece zdrowotnej powodują trwanie swoistych kombinatów-skansenów – przechowalni starości. (...)

Rodzinne domy opieki stanowią bezkapitałową inwestycję (...), tworzą komfort psychiczny wynikły z kameralności, swobodnej lokalizacji, adekwatnego doboru opiekunów. Zauważa się nawet tworzenie nowych powiązań rodzinnych. (...)

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej w momencie startu domów (2001 r.) okazało się zbyt skąpe, przyjmując stawki opiekuńcze zaniżone w stosunku do kosztów tradycyjnych, zapominając o potrzebie ubezpieczenia opiekunów.

Celem uatrakcyjnienia rodzinnych domów opieki można by wprowadzić zróżnicowanie standardów przy obniżonym udziale własnym podopiecznych.

Wreszcie należy rozważyć, na wzór rodzin zastępczych dla dzieci, formy opieki powiązanej z bliską rodziną, gratyfikując ją, powiedzmy, 500-złotową pomocą. Przedmiotem kontraktu z gminą mogłoby być również prawo do użytkowania mieszkania komunalnego po śmierci podopiecznego.

Polityka 24.2008 (2658) z dnia 14.06.2008; Do i od redakcji; s. 122
Reklama