Za swoje próbował kopać piłkę Mirosław Stasiak, sponsorujący klub Ceramika Opoczno, który w sierpniu 2003 r. zmienił nazwę na Stasiak Opoczno. Opoczyńskiemu Abramowiczowi nie wystarczyło jednak samo posiadanie klubu: prezes, który wcześniej jako napastnik LKS Gomunice występował na boiskach klas tzw. pastwiskowych, zaczął się teraz pokazywać osobiście na miejskich stadionach drugoligowych. Rządy trenerów nad drużyną były fikcją i kibice pamiętają, jak np. Stasiak kazał wpuścić się na boisko podczas spotkania z Wisłą Kraków w Pucharze Polski. Opoczyńscy piłkarze sensacyjnie prowadzili z mistrzami kraju 2:1, do końca meczu brakowało zaledwie kilka minut, gdy Stasiak, zbliżający się już wtedy do 35 roku życia, zapragnął zabłysnąć w prestiżowym towarzystwie. Raźnie wybiegł na plac gry, lecz natychmiast stracił piłkę, wiślacy przeprowadzili kontratak i wyrównali! No, i prywatne wejście zakończyło się klapą.
W rewanżu w Krakowie goście z Opoczna zostali rozgromieni. Przy okazji piłkarze Wisły pograli ze Stasiakiem w tzw. dziada, ganiając go tak, żeby nie dotknął piłki. Ale i tak wszyscy byli zadowoleni: wzbogacony na handlu opałem prezes pograł sobie w piłkę, a widzom podarował odrobinę uciechy.
Lekkoatleta Paweł Czapiewski pierwszy wzlot kariery przeżył w latach 2001–2002: brązowy medal na mistrzostwach świata w Edmonton i tytuł halowego mistrza Europy w Wiedniu. A potem w szybkim bieganiu na 800 m zaczęła mu przeszkadzać kontuzja rozcięgna podeszwowego. Początkowo, za poprzednie zasługi, dostawał jeszcze stypendium, ale ponieważ następnych sukcesów już nie odnosił, w końcu stracił dochody. W czasach świetności zainwestował w knajpkę i mieszkanie w Krakowie. Teraz sprzedał je, żeby dopiąć budżet i zainwestować w siebie.
– W pewnym momencie – opowiada Czapiewski – uciekła mi płynność finansowa i musiałem przelać z pustego w próżne.