Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Po roku

Szef SLD Grzegorz Napieralski, człowiek, który nie rozumie, dlaczego go nigdy głowa nie boli, pięknym bon motem ocenił rok rządów Tuska: Miała być rewolucja październikowa, a będzie powstanie listopadowe. Być może na początku przyszłego roku Napieralski powie, że miało być powstanie styczniowe, a będzie rewolucja lutowa. Wtedy lekarze łatwiej postawią diagnozę.

W czasach PRL aktorowi Ignacemu Machowskiemu wmówiono, że wygląda jak Lenin, a nawet jeszcze bardziej. Stąd październik był zwyczajowo poświęcony Machowskiemu. W III RP udało się przekonać Janusza Zakrzeńskiego, że Józef Piłsudski był bardzo do niego podobny. Zakrzeński zatem zawsze w listopadzie przejeżdża dorożką przez Warszawę. Koń już zna na pamięć scenariusz i wie, gdzie spontanicznie musi się zatrzymać. Wtedy starsza pani (zawsze ta sama) wpada do dorożki, rzuca się przed Zakrzeńskim na kolana i mówi przez łzy: – Znów pana widzę! Taka jestem szczęśliwa! Ja, panie marszałku, w 1935 jako ośmioletnia dziewczynka byłam na pana pogrzebie.

Pierwszy rok rządów koalicji PO-PSL uczcił także PiS. Tu już nie ma cienia szans na żarty lub niezrozumienie intencji. Kubeł kloacznych pomyj byłby odświeżającą perfumą, ale nie ma perfum dla Donalda. Usłyszeliśmy, że dzieją się rzeczy groźne dla kraju i szkodliwe. Rząd Tuska niszczy polskie życie publiczne i demokrację. Mówi do narodu językiem wulgarnym i obscenicznym, obala normy moralne i konstytucję. Odbudowa kraju po tych zniszczeniach będzie trwała długo – powiedział Jarosław Kaczyński. Skromnie nie wspomniał, kto ma największy udział w tych zniszczeniach. Dostało się wszystkim ministrom z Sikorskim na czele, rzecz jasna, nawet prof. Władysławowi Bartoszewskiemu za to, że jest.

Polityka 47.2008 (2681) z dnia 22.11.2008; Tym; s. 121
Reklama