Archiwum Polityki

Trzeba było wygrać

To miał być trochę inny wywiad. Planowaliśmy oczywiście spotkanie z Bronisławem Geremkiem w ramach naszego cyklu „Rozmowy na dwudziestolecie”, w którym o historii dwóch dekad transformacji mówią najważniejsi jej autorzy i świadkowie. Rzeczywistość pokrzyżowała te plany. Nic dziwnego, że bardzo poruszyła nas wiadomość, iż w posiadaniu naszego redakcyjnego kolegi Krzysztofa Burnetki znajduje się nigdzie nie publikowany wywiad z Profesorem, który wspólnie z Witoldem Beresiem i Jerzym Skoczylasem przeprowadzili z myślą o przygotowywanej książce o III RP. Rozmowa ta odbyła się we wrześniu 2005 r., krótko przed wyborami parlamentarnymi, które miały przynieść zwycięstwo autorom pomysłu na IV RP. Dziś wypowiedzi Bronisława Geremka, gdzie wiele jest odpowiedzi na pytania, które chcieliśmy Profesorowi zadać, uderzają aktualnością i trafnością sądów. Dowodzą niezwykłej umiejętności przewidywania, dają ważki materiał do przemyśleń. Publikujemy ten tekst w przekonaniu, że czytelnicy podzielą nasze wrażenia.

Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, Jerzy Skoczylas: – Jest jesień 2005 r. Zewsząd słychać krytykę dzisiejszej Polski. I że trzeba wreszcie skończyć z tą III Rzeczpospolitą. Co sądzi o tym Bronisław Geremek, dla jednych natchniony jej współtwórca, dla przeciwników – esencja zła tego państwa

Prof. Bronisław Geremek: – Myślę tak: całkiem to jeszcze nowe, nieużywane... Dlaczego to niszczyć? Zresztą: czy na pewno to III RP coś zawiniła? III RP stworzyła nam sytuację wolności, ale to my z tego daru wolności, jak to określił ksiądz Józef Tischner, nie potrafiliśmy w pełni skorzystać. I nie chcę się przyłączać do krytyków III RP, bo uważam, że ta krytyka służy złej sprawie.

Ale przecież dostrzega pan w funkcjonowaniu państwa różne fatalne mechanizmy?

Dostrzegam. Tyle że nim się je zacznie wytykać, trzeba najpierw głośno powiedzieć – to było niezwykłe. Powstanie tego państwa było niezwykłe. Tak jak niezwykła jest cała polska droga prowadząca nas do dziś od Sierpnia ’80 i tamtego porozumienia, które można było widzieć tylko jako okazję stworzenia przez stronę rządzącą swoistej sytuacji radzieckiego NEP: na chwilę pozwolić, a potem wziąć twardo wszystkich w łapę. Zresztą tak właśnie myślało wielu naszych rozmówców – wystarczy przypomnieć przemówienie Żabińskiego, sekretarza partii komunistycznej w Katowicach. Od razu mówił, żeby posadzić działaczy Solidarności na czerwonych kanapach i oni w nich utoną.

Wtedy, w latach 1980–1981, problem władzy był – wstydliwie przez jednych, ze strachem przez drugich – omijany. Ale w 1989 r. sytuacja była już inna: to były negocjacje pomiędzy dwiema stronami, które miały już poczucie, że czas nieuchronnie się zmienia i nadchodzi zmiana ustroju.

Polityka 30.2008 (2664) z dnia 26.07.2008; kraj; s. 18
Reklama