Archiwum Polityki

Uczeń czarnoksiężnika

Przez lata denerwował mnie wykład historii Polski pióra Normana Daviesa. Uważałem, że jest on ciągłym, pochlebczym nadymaniem nadwiślańskiego narodowego balonika. Gorzej – podsycaniem i usprawiedliwianiem polskiej megalomanii; przy czym brytyjskie pochodzenie autora gwarantowało mu w oczach publiczności pozory obiektywizmu. Aż nagle czytam w „Tygodniku Powszechnym” wypowiedź Daviesa: „Dziwi mnie polski masochizm, szukanie zła w dobrym i mściwość...”. No proszę, jednak zrozumiał. Smutno mi się zrobiło, bo wyobrażam sobie, ile go to musiało kosztować. Ale uczciwie i szlachetnie z jego strony, że nie odwraca – jak wielu innych – głowy od faktów, które stają się coraz obrzydliwsze. Może nie zawsze przejmuje się najbardziej tymi samymi co ja, ale przecież nagle bezbłędnie definiuje atmosferę i mechanizm.

„Gazeta Wyborcza” z 1 lipca informuje: „Proces za stan wojenny jesienią”. Dowiadujemy się, że prokurator Piotr Piątek zbudował wreszcie konstrukcję ideologiczno-prawną, która – jak sądzi – pozwoli mu skazać generała Wojciecha Jaruzelskiego et consortes. Ileż wysiłku intelektualnego trwającego od osiemnastu lat, żeby wreszcie dobrać się do skóry byłemu prezydentowi Rzeczpospolitej. Nie ma w tym cienia nawet dążenia do prawdy. Zresztą sędzia Barbara Skoczkowska przyznaje rozbrajająco: „Nie jest konieczna merytoryczna ocena zasadności wprowadzenia stanu wojennego. Proces nie powinien się zamienić w sąd nad historią lat 1980–1981. Tego chcieliby oskarżeni...”.

Zaiste, żadna „merytoryczna ocena” nie jest konieczna, ale wtedy tylko, kiedy prawda i sprawiedliwość nie mają z działaniami oskarżycieli wiele wspólnego.

Polityka 29.2008 (2663) z dnia 19.07.2008; Stomma; s. 97
Reklama